PDG, yo Trzeba wstać, trzeba wstać z wyra Znowu jakiś chujowy sen PDG, yo, sprawdź to, sprawdź to Budzę się rano, patrzę przez okno, tam znów to samo Uliczny zgiełk, kilku żuli stoi pod bramą Jeden z nich tuli żulicę na w pół rozebraną O co chodzi tym panom, nie ważne, idę zjeść śniadanie Na niej jak zwykle płatki kukurydziane Na stole jakieś gadki rymowane dzień wcześniej napisane Obok gazeta, w niej na pierwszej stronie Jakiś gej z rządu głosi, że korupcji, koniec Dalej nie czytam, łazienka - morda umyta I zęby, trzeba lecieć na siłkę, pss.. pod Kato mendy Dają mandat małolatom za picie browara Wsiadam do auta, odpalam i gra gitara Szybki trening, bo nie ma co się opierdalać Później z kumplem na żarcie, bo głodni już co nie miara Pewnie grill lub kura, kilka chwil ścisz radio Dzwoni Gural z wiadomością, że akurat w sobotę gramy Trudno będę musiał zmienić plany (zmienić plany) Choć z kilkoma osobami już byłem po ustawiany Zjedzone, odstawiam kumpla, ej, moment, dzwoni Kulka Chce wpaść z Schellerem, kurwa, pada mi komórka Za 15 minut u mnie Scheller ma jakieś klipy Są tego z dwie płyty, dobra nie ma lipy Zaraz będę, odpalamy DVD pędem Niech ten rap już brzmi, przy nim kolejny dzień spędzę To kolejny zwykły dzień, kartka z kalendarza Ja i mój rap, synu, pocztówka z Łazarza Ta gra i ten świat co realizmem poraża Ten bit i ten tag co wciąga więc weź uważaj To kolejny zwykły dzień, kartka z kalendarza Ja i mój rap, synu, pocztówka z Łazarza Ta gra i ten świat co realizmem poraża
Ten bit i ten tag co wciąga więc weź uważaj Ty weź uważaj, to wciąga, na nic nie zważaj Wielu się ociąga na drodze ze szpitala do cmentarza Zaraza to pieniądz, który rządzi ziemią Zaraża (?) swą złą alchemią (tylko tekstyhh.pl) Wstaję rano z barłogu, za ten sen dzięki Bogu Powrót do życia, nałogów, w spokoju wrogów Posąg buddy mówi dzień dobry w pokoju rogu Szybki prysznic, do sklepu - bułki i jogurt Na blokach były budowy, wokół głośne rozmowy Rośnie nowy las betonowy, syf spalinowy Wsiadam w auto, odpalam, włączam audio Spuszczam szyby i robię to głośno bardzo Śmigam, wokół świat miga, rap na głośnikach Cały świat zapierdala jak na wyścigach Sprawdzam łącze, 7 połączeń nieodebranych Wiszę na telefonie wciąż zmieniam plany Potem zapierdalam bity srity, punki Potem człowiek myśli gdzie te moje bańki Wolę iknaf edołm, dom to potem w sobotę Jadę na robotę, na to wciąż mam ochotę Skończyłem wreszcie, znowu w głodu areszcie Znowu zjem coś na mieście, znowu kurczak w cieście Dobra muszę wykonać jeszcze jedną rozmowę I podjechać wymienić klocki hamulcowe I do domu, do bitu, do jointów, do słów I albo do hmmm albo do snu, to wszystko To kolejny zwykły dzień, kartka z kalendarza Ja i mój rap, synu, pocztówka z Łazarza Ta gra i ten świat co realizmem poraża Ten bit i ten tag co wciąga więc weź uważaj To kolejny zwykły dzień, kartka z kalendarza Ja i mój rap, synu, pocztówka z Łazarza Ta gra i ten świat co realizmem poraża Ten bit i ten tag co wciąga więc weź uważaj