Jot luźno, jest sobota, kompan, zero pół pite do dna Do tego jakiś browar, potem zero pół pite znów, brat Weekendowy alkoholik, człowiek, każdy się dowie Sąsiadka drugiej powie, że Jotes nie wylewa za kołnierz O Boże, co to będzie?! Chłopak na zmarnowanie Bo wypił coś, tam wypił też, kac i puste kieszenie! Przyszłość zmarnowana, chama co co weekend zalewa się w trupa Jakiś tam ubaw, potem mówi, że umiera, cholera
I co będzie teraz, jutro niedziela na odpoczynek Przeznaczona, bez alko na klina, wolę zdychać niż zapijać Ewentualnie przesypiać kaca, jak ostatnie beje Nadzieję to ja miałem - każdy swój krzyż niesie Co miałem zrobić, to zrobiłem, teraz melanż mnie poniesie Mam tu 10, ty masz 10, coś tam bierzem Ktoś tam coś doniesie, jakoś to będzie aaaaaaa Miałeś nie pić przecieeeeeeż!