Idą na Londyn! Idą purytanie! Siłą ich czystość czyli lęk przed grzechem. Lęk rodzi wściekłość, a wściekłość - powstanie Idą pokonać chrześcijan - chrześcijanie. Mgłą dysząc zamiast oddechem. Broni się grzeszny król i pomazaniec. Nie tyle władzy żal mu, co zasady. Żal płynie z winy, a z winy - kajanie. Lecz nie kajania pragną purytanie: Muszą dowody mieć - zdrady. Dowodem - zdrada. Ów zdrajca zdradzony Przez własne siły, (te na które liczył) - Nie może przecież zachować korony, Skoro przez Boga został osądzony, I sądzą go jego stronnicy. Jak zwykle chaos jest przy tym i zamęt,
Ulica prawdę waży i rozdziela, O swoją przyszłość troszczy się parlament, Skazaniec łzawy szkicuje testament - Z myślą o losie Cromwella. Turla się głowa królewska pod stopy. Sprawiedliwości stało się więc zadość. Dla zniewolonej wzór to Europy: Szafot wszak biskup w końcu sam pokropił I wielka nastała radość! Wszystko to rankiem nadziei i wiary, Gdy strach i skrucha były zmian motorem. Wieczorem Cromwell rozpędza parlament, Sam się mianuje Lordem Protektorem: Ofiara własnej ofiary. Idą na Londyn! Idą purytanie!