Wielkie jest na czary zapotrzebowanie W czasach niespokojnych królestwa bez stosów. Wierzy w nie lud prosty, wierzą pretorianie Rymując formuły na odmianę losu I na pozbywanie się Strapień i osób. Ulep kukłę wroga twego Podobieństwa niechybnego, Na niej szpilą jego imię Wypisz wraz z imieniem Złego. Zaczem nocą spal w kominie A w męczarniach wróg twój zginie. Szpila z brązu, pszczeli wosk I uwolnisz się od trosk. Słychać z ust dostojnych hasła i zaklęcia, Goreją złe oczy rzucając uroki A zauroczeni nie mają pojęcia Że już ostateczne zapadły wyroki, Ścięty łeb kurczęcia A ciało - w podskoki. Weź wisielca język suchy,
Krew nieczystą polatuchy I w miedzianym trzyj moździerzu. Dodaj wino mszalne z kruchty, Uczyń napar, wypij świeży, A świat w słowa twe uwierzy. Język trupa, kurwy śluz, A, co powiesz - to już mus. Płyną ulicami magiczne opary, Chodzą prostaczkowie szczęściem oczadzeni, Zgrzytają zębami ofiary niewiary, Że w tej kuchni nie piekli pieczeni. Cuda to, czy czary, Że się świat odmienił? Grosz ostatni żebrakowi Zabierz, daj czarownikowi I się brzmieniem zaklęć odurz Zaczem głowę workiem owiń I z wysokich rzuć się schodów To nie zaznasz więcej głodu. Jak nie wierzysz - to się módl, Cóż jest w końcu - ziemski głód?