Spójrz w dół Gabrielu Archaniele Gdzie tłum swój nowy wznosi chram Na bezprzykładny ich wysiłek Gdy chcą w nadludzkim arcydziele Dorównać nam przez chwilę Gdy w dół biegają i do góry Spajając ciężkie głazy krwią Na swym wspaniałym wspólnym kopcu Bez żadnej kłótni awantury Radośni są i mocni Że wszyscy mają język jeden By nim wyrazić jedną myśl Tacy się widzą piękni mądrzy Zbyt szybko chcą osiągnąć Eden I miarą swą świat sądzić
Nie muszę nawet palcem ruszyć By w prochy ziemi wetrzeć proch Bo piorun rękę moją zdradzi Człowiek zagładę nosi w duszy Wystarczy go przerazić Odbiorę bratu brata język I koniec zgody Tłumiąc głos Będę się zdradzać śledzić kumać Na mnie polegać we mnie wierzyć Wszak to ich los i duma Patrz teraz Dłonie im opadły I już nie rozumieją słów Wieża osuwa się w mrowisko Niech cię nie mierzi ich szkaradność Spójrz znów Już czysto