Pług rozgryza grudy bure Karnie dźwiga brzemię wół Szumne drzewa rosną w górę Szumne rzeki płyną w dół Tłustą ziemią oracz kroczy Płytki w niej odciska ślad Całym światem jego oczu Ociężały wołu zad. Odurzone nieba skalą Morze marszczy się beztrosko Z migotliwą tańczy falą Białe piórko z kroplą wosku. Wodzi kręty szlak wędrowca Wąwozami w cieniu wzgórz Wodzi pasterz bierne owce Pod nożyce i pod nóż W płynnym świetle oddalenia Drży niepewny siebie cel Miasto blasku, port wytchnienia Szmaragd, błękit, róż i biel. Odurzone nieba skalą Morze marszczy się beztrosko Z migotliwą tańczy falą Białe piórko z kroplą wosku. Mrówczy ruch na wantach statku
W słońce godzi masztu grot Nie rozmyśla o upadku Kto na rychły liczy wzlot Lśnienie płaszczyzn nie zna granic Dla bezliku dróg i miejsc Nie zagląda w głąb otchłani Kogo żagiel niesie w rejs. Odurzone nieba skalą Morze marszczy się beztrosko Z migotliwą tańczy falą Białe piórko z kroplą wosku. Śpiewa pasterz, beczy owca, Klaszczą żagle, stęka wół. Fala dźwiga tors żaglowca, Drzewa - w górę, rzeki - w dół. Nad urwiskiem gnie się gałąź, Znieruchomiał na niej ptak: Ptasim wzrokiem objął całość Lecz - nie pojął jej i tak. Porażone nieba skalą Morze cierpnie gęsią skórką... Z migotliwą znika falą Z kroplą wosku martwe piórko.