- Pójdź, najdroższa, na kolano - Prawię frazą wyszukaną - Nastał czas miłosnej kośby! - Coś ty! - Ona na to - Coś ty! (Jest w tym "coś ty" nutka wiotka, Co radośnie nie dowierza, Jakbym z domowego kotka W drapieżnego wyrósł zwierza). - Chodź, uniosę Cię daleko, W nieskończoność pod powieką, Gdzie nie dręczy świat nieznośny! - Coś ty! - Ona na to - Coś ty! (Jest w tym "coś ty" rękawiczka W twarz ciśnięta mojej jaźni I wyzwanie na policzkach: Nie obiecuj, bo się zbłaźnisz!) - Nie baw się figowym listkiem, Wszak intencje moje czyste, Serce szczere, cel niesprośny! - Coś ty! - Ona na to - Coś ty! (Jest w tym "coś ty" przyzwolenie, Co sugestią za nos wodzi,
Że dążeniu i spełnieniu Sprośna szczypta nie zaszkodzi). - Lżej przez życia brnąć czeluście, Gdy rozprasza mroki uśmiech I przymierze żądz podniosłych! - Coś ty! - Ona na to - Coś ty! (Jest w tym "coś ty" wątek znany: Ufność błoga i beztroska. Dla latarni zakochanych Czeluść życia to błahostka!) Z drapieżnika znowu kotek Mówię wreszcie, syt miłości - Będzie z tego z dziesięć zwrotek; - Coś ty! - Ona na to - Coś ty! (Jest w tym "coś ty" zrozumienie Smaku, co zasycha w ustach, Pobłażliwość, smutku mgnienie I nieprzenikalność lustra). Ona śpi, a ja w rozpaczy: Jedno "coś ty" - tyle znaczy! Dożywocie niepewności! - Coś ty! - szepce śpiąca - Coś ty!