Wielbłądy upadają ze zmęczenia Piach oczom wzrok odbiera, w zębach zgrzyta Nasz ślad za nami znika w okamgnieniu O zagubioną drogę nikt nie pyta Wtem słychać gniewny pomruk poganiaczy Wymownie kładą dłonie na kindżały Żądają wina kobiet i zapłaty Klną jawnie nas wyprawę i świat cały
A my już chyba znamy kres podróży Patrzymy póki jeszcze starczy siły Jak w piasku wiatr nam przyszłość wróży W zbiorowe dawnych wypraw dmąc mogiły Przewodnik zagubionej karawany Unosi się w strzemionach. Słońce świeci Kolejne tworzy nam fatamorgany Oazy obiecuje Naszym dzieciom