Po Archipelagu krąży dziwna fama, Że mają wydawać Ośkę Mandelsztama. Dziwi się bezmiernie urzędnik nalany: Jakże go wydawać? On dawno wydany! Tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa: Dziś "wydawać" znaczy tyle, co "drukować". Powstał mały zamęt w pamięci strażników: Którego Mandelsztama? Mamy ich bez liku! Jeden szyje worki, drugi miesza beton, Trzeci drzewo rąbie - każdy jest poetą. W oczach urzędników rośnie płomień grozy, Bo w szwach od poetów pękają obozy. Przeglądają druki, wyroki - nic nie ma, Każda kartoteka zmienia się w poemat. A w tym poemacie - ludzi jak drzew w tajdze,
Choćbyś sczezł, to tego jednego - nie znajdziesz! Stary zek wspomina, że on dawno umarł, Lecz po latach zekom miesza się w rozumach. Bo, jak to być może, że ziemia go kryje, Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!? Skądże mają widzieć w syberyjskich borach, Że to "życie" to tylko taka - metafora. Patrzy z góry Osip na te wyspy krwawe I gorzko smakuje swą spóźnioną sławę. Bo, jak to być może, że ziemia go kryje, Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!? Skądże mają widzieć w syberyjskich borach, Że to "życie" to tylko taka - metafora.