Jak wstyd jest żyć wśród pięknych koni Podstępnym, człekożerczym życiem; Miast doskonałość z nimi gonić - Po łokcie babrać się w korycie. Czuć wyższość ich i dostojeństwo, Ich wzrok z wybaczającym żalem I własnej duszy bezeceństwo Wychwalać jak dekalog zalet. Ich ruchy płynne, czyste kształty, Ich myśli pełne prostych treści Ja - Jahus brudny i włochaty Potrafię zniszczyć i zbezcześcić. A co potrafię, to uczynię Bo taka moja jest natura. Zło w mojej krwi, jad w mojej ślinie A czynem rządzi wstyd i uraz.
Zresztą niwecząc to, co żywe I rozkoszując się niszczeniem Wszak człowieczeństwo swe odkrywam I budzi we mnie się sumienie! Płaczę nad tym, co doskonałe I nienawidzę w sobie złego - Więc tęsknię znów za ideałem Dążąc do - unicestwionego. Com widział, myślał - tom opisał I bluźnią bliźni, żem ich zbrudził, Mówią - zgorzkniały egoista Który nie cierpi wszystkich ludzi. Gorzki egoizm - cecha płocha, Ale niech będzie. Pod warunkiem: Nie pisałbym, gdybym nie kochał Człowieka. Lecz poza gatunkiem.