W sierocińcu po dziedzińcu Chodzą dzieci w koło, A za siatką wróbli stadko Bawi się wesoło. Rozćwierkały w świecie całym - Stąd i ja wiem o tym, Że to wprawdzie sierociniec, Ale nie sieroty. - Moja mama jest w Paryżu, a mój tata siedzi, Siostrę miesiąc już w ukryciu trzymają sąsiedzi. Z łóżka mnie nad ranem wzięli, kiedy tatę brali, Mówiąc: teraz my będziemy cię wychowywali. Twoja stara zwiała szczwana i nieprędko wróci, Stary wyrok ma nagrany, trójkę z karku zrzuci. I co począć z takim fantem, niech się państwo głowi, Chcesz być, mały, milicjantem? Popraw broń wujkowi! Kim chcę być, ani ja myślę mówić byle komu, Tylko martwię się, kto przyjdzie mieszkać u nas w domu. W sierocińcu po dziedzińcu Chodzą dzieci w koło, A za siatką wróbli stadko Bawi się wesoło. Rozćwierkały w świecie całym - Stąd i ja wiem o tym, Że to wprawdzie sierociniec, Ale nie sieroty. - Tata z mamą są w obozie od pierwszej niedzieli, Im jest znacznie niż mnie gorzej, bo nic nie wiedzieli. O tym, że ja tutaj jestem, nie wie nikt znajomy,
Żebym tak mógł chociaż jeszcze wysłać list do domu. Ulepiliśmy bałwana w czarnych okularach, Obsikaliśmy go z rana i stanęli w parach. Baczność! Spocznij! Mówi do nas dziś Generał Straszak! WRONA Orła nie pokona, wiosna będzie nasza... W sierocińcu po dziedzińcu Chodzą dzieci w koło, A za siatką wróbli stadko Bawi się wesoło. Rozćwierkały w świecie całym - Stąd i ja wiem o tym, Że to wprawdzie sierociniec, Ale czy sieroty. - Tato był w kopalni, kiedy wojsko szło do boju, Opowiadał górnik jeden, co uciekł z konwoju. Opowiadał mojej mamie, że ich otoczyli, Tato z szuflą stał przy bramie i tam go zabili. Mamę wzięli do szpitala i pod drzwiami stoją, Ale ja nie myślę wcale czekać, aż nas zgnoją. Gdy się skończy już to wszystko, gdzieś około lata, Będę antysocjalistą - takim, jak mój tata. W sierocińcu po dziedzińcu Chodzą dzieci w koło, A za siatką wróbli stadko Bawi się wesoło. Rzucisz śniegiem, zamiast chlebem Wróbli sejm odleci A po lodzie, znów jak co dzień Będą chodzić dzieci.