[Zwrotka 1]
Słyszałem że nie lubią mnie na mieście
A wrogie słowo może nasiać bardzo wiele nieszczęść
Nie szczędź obelg mi, chcesz to jeszcze dojeb mi
Jestem wieszczem tak bez polemik, polej mi
Albo zabierz kesz, czy chcesz?
Do re mi fa so la nie na solo mogę iść do remizy
Lepiej idź się bawić całkiem sporo widzę
Dokąd idziesz, na imprę do ochotniczej?
Sporo piszę, solo mi się kręci jak w głowie
Mam w skoroszycie niezły mętlik
Albowiem to co widzę przypomina mi tych MC
Co w sobie nie mają nic oprócz pychy i są ciency w mowie
Powodem zgorszenia może być fałszywy pasterz
Ludzie gadają że jest prawdziwy strasznie
Spytaj się tego co dał Ci rozum o rozeznanie
I wysłuchasz i przyjmiesz jego kazanie
[Refren]
Zrywam nogi jak plakaty
Zazdrość skręca im żołądki tak jak skręca się baty
Za szczere wersy niech mnie przymkną (Jebać wyścig)
Lajt, wisienka na torcie a w środku pilnik
[Zwrotka 2]
Ludzie wyjebane mają dziś na tak zwany knowlegde
Raczej wolą do lekarza iść i mówić no lecz
Mieli solą ziemi być ale nie są nią lecz
Raczej pieprzem zostali bo pieprzą mi tu ciągle
Jasno widzę choć nie jestem jasnowidzem
Bo tym się brzydzę, raczej jestem widzem
Moje flow płynie, aż widzę łódź
Nie jestem kibicem, ale pozdrowie se Widzew Łódź
I wszystkie inne grupy, które się nienawidzą
Szefowie w garniturach na zapleczach pionę biją
I żony biją, zdradzają, rabują, wiją się
Jakby byli z edenu żmiją nie?
Świat to matrix, Mc's to judasze
Chcą iść ze mną na cypher
Jak Neo i (?) pierdolę cię (?)
Z agentem Smithem stejki w knajpie
Ten piękny uśmiech zdejmij najpierw
[Refren]
Zrywam nogi jak plakaty
Zazdrość skręca im żołądki tak jak skręca się baty
Za szczere wersy niech mnie przymkną (Jebać wyścig)
Lajt, wisienka na torcie a w środku pilnik