[Zwrotka 1: 2na]
Piszę list, wyciskacz łez, już mnie trochę znasz
Vis-a-vis, na karku łeb, mów mi Walter White
Kosztem strat, rzucam się w pogoń za szkłem
Mi nie chodzi o to, żeby twarz, wrzucali bogom na net, czaisz?
Te wersy są jak statek w butelce
Sam bierz sprawy w ręce, one, oni, zwykły ja
Dokładnie papier, dopatrz się znaczeń
Do ram nie trafię nie ten dwa N A
Kiedy ich szufladkują na szczycie za czek
Ja wyciągam z nich tekst, życie a fejm
Z liter chcę mieć więcej, nie jadę po prostej
Pnę się w górę, pick-up, monster truck
W wordzie znak za znakiem czarno na białym wychodzi na dobre
It's time looking for Wally, it's time
Kończę jak Amy, jestem legendą tak jak wielu z nas
Niedostępny dla reszty, JayZ, Holy Grail
[Zwrotka 2: Kato]
Widziałem anioły jak spały po flaszce
Widziałem jak dłonie się trzęsły z ich braku
Ci najgłośniejsi padali na start
Ci zawstydzeni wynieśli to z domu
Strach piętnastolatka, kiedy kompan leżał sztywny
I smutek rodziców gdy syna przyniosłem
Bo kiedy się napił olali go wszyscy
Słowa zamknięte w butelkach po wódce
Wszyscy nosimy te listy w butelkach
Progi się chwieją jak burta na łódce
Statek pijany, Malkovich gra spektakl
Nosy czerwone, czerwone latarnie
Morze czerwone od krwi własnych matek
Które choć dziury łatały na łajbie
Starały się zawsze by przetrwać w tym szkwale
Kurwa, nie wiem czy umiem zrozumieć naprawdę
Boję się spojrzeć do swojej butelki, bo nie wiem co znajdę
Widziałem jak związki padały po alko
Widziałem jak alko rodziło te związki
Widziałem jak ludzie starali się odbić
A wódka im była jak kula u nogi
Epoka[?] lustra, głupi frustrat i gabinet psychologa
Pieprzyć świat, w dupie co masz, biegnąc wstecz na hipodromach
Zamknąłem butelkę i nie wrócę już nigdy
Choć w środku butelki unoszą się listy
Adresat nieznany, nadawcą są myśli
Jebani poeci - alkoholicy
[Zwrotka 3: Ikar]
Pierwszy wers od dawna, pierwszy na który mam odwagę
Kilometry znaczeń, rozwijam falę, biję w czasie wydm
Nie chcę żadnej pomocy (już)
Od dawna wiem, że życie prosić to czas obrócony w tusz
I jak kurz, który osiadł na uczuciach wyższych
Jak dług spłacisz za zadań ból ulicy
Nie czuję żalu gdy mijam wasze twarze (jedźmy)
Wstyd? Wypełniam pustkę #RedLabel
Nie płaczę, łza pole widzenia zmienia w łaskę naprawdę
Rap w żyłach mam nawet kiedy tekst truje papier
Za nami sztormy sny, list ciągle płynie
Tak jakby treść niosła ponad ludzką siłę
Ostatni wariant - powiedzieć wszystko i zniknąć
Ostatni wariant - z nadzieją patrzę w przyszłość
Wizja podziemia, niepewna się wdziera w serca
Jestem operą dalej, nadal szukam szczęścia w butelkach Tekst: Rap Genius Polska