[Verse 1: HuczuHucz]
Jestem smutnym raperem, możesz mnie słuchać tylko w nocy, w zimę
Dlatego jestem zimnym skurwysynem
Pomyśl o tym chwilę, moje życie to nie wiecznie hossa
I letargiczne ukojenie w papierosach
Widać po siwych włosach tęsknotę za młodością
A serce, które kocha jest dręczone samotnością
Zmęczone nawet mocno ubolewaniem nad losem
Co odezwie się znów swoim charakterystycznym głosem
Po tej stronie raju, gdzie już niknie fart
Tego dramatu nie napisałby tu Fitzgerald
I powiedz światu, że czuję się na nim dziwnie
Rozkładam na stoliku prawdy wszystkie opinie
I dzielę go na pół, tu przyjaciel tam wróg
Czasem żebym pójść w przód, trzeba spaść na sam dół
A mam już dosyć prób i poddaję się jak jeńcy
Może zabiorą wolność, ale nie wydrapią serc i...
[Hook] x4
Nie uniosą mnie więcej, życia schody kręte
[Verse 2: HuczuHucz]
Jestem smutnym raperem tych jesiennych wieczorów
A krzyk ciszy dobrze wie, że nigdy nikt mi nie pomógł
Te problemy to nic, wiesz co jest dziś horrorem?
To iść na porodówkę we dwoje i wrócić we dwoje też
I rzucić życie swoje chcesz
Bo to sen, praca, seks, wraca ex, o kurwa
Cóż, to nam tu nie odpowiada jak Bóg
A są pytania, które tylko jemu zadać bym mógł
Gdyby istniał, zwłaszcza tu gdzie płynie Wisła
Nie wierzę i tak zginę, chociaż życie to nie islam
To życie wykorzystam najlepiej jak potrafię
To nie jest ważne dziś tak czy sklepię na nim papier
Czy jestem na etapie takim by wybrać drogę
A dziś nawet jarmarki już nie są kolorowe
Przecież wszystko się zmienia i zabiera nam nadzieję
Mi nie zabierze czegoś co już dawno nie istnieje