[Verse 1]
To nietypowy ranek
Kiedy zmartwychwstajesz i na przekór im
Przywracam wiarę dziś człowieku, i nie miałem nic
Oni od wieków w tym mieli przewagę
Zasad sporo, i zwracali mi uwagę
Teraz mogą tylko zwracać honor
Pokaże stadu jak na szczyt idzie podziemie
Ściągnąć na dół mogą mnie tylko ci co niżej ode mnie są
Skupili złość od razu na mnie
Ale kiedy utną ręce mi
I tak pokaże pazur idąc ramie w ramię
Część znajomych poszła w legal – to jest mega
Wielu tyra gdzieś choć tu i tu się liczy dobra sprzedaż, nie?
Ci pierwsi OK
Drugim głos rozsądku krzyczy
Choć na koncie zamiast sosu
Przelał los szalę goryczy im
Kto liczy kwit
I jak zmienia nas deficyt
Gdy skutki wkurwienia dużo poważniejsze są od przyczyn nieraz
I chyba to jest moje miejsce
Nie jestem czarnym koniem
Raczej białym krukiem, lecz z gołębim sercem
[Scratche] x2
Daj mi majka
Miejsce i wpuszczaj ludzi
Ja dam ludziom styl, który nigdy się nie nudzi
To jest moja pierwsza płyta
A to jest mój czas
Jak nie teraz, to kiedy niby?
[Verse 2]
Znów poznacie się przypadkiem
I dobrze kurwa wiesz jak to się skończy
No bo znacznie się jak zawsze
I nawet fenoloftaleina pokaże ci prawdę
Że zbyt wiele zasad sprawia ze życie staje bezbarwne się
Czas na miłość?
Wydać hajs na kino z nią?
Ja palę spliffa pijąc przy bitach od Clams Casino z nią
I już nie pytaj nigdy więcej mnie jak było i jak jest
Tylko w słownikach kurwa prędzej jest miłość a potem seks
Ta, jestem Hucz i taka opcja: nie znam nut
Lecz tylko ja potrafię tak grać na emocjach tu
Wrzuć na luz – za takie rady to dziękuję
Bo na luzie stoczę w dół się, ale nie dotrę na górę
Spójrz - chce zdobyć szczyt
I dojść do sedna
I chuj czy to leci w blokach z płyty czy na strzeżonych osiedlach
I pierdole kompromisy, w branżę ostro wejdę
You know my motherf**ing name
2013, Prosto Label
[Scratche] x2