Szczęście jest kruche jak kryształ Nieszczęście - pewne jak skała Mądrość, rzadka jak brylant W głupoty hałdach się wala Poezji jest dola żebracza Chamstwo rechocze po balach Prawdę psów sfora osacza Kłamstwo zaś wolność zachwala Perły na wieprzu, korale Diament i świni da blasku Człowiek - Prometej na skale Jak zwierzę kończy w potrzasku Ciernista dla nas ta droga Nie da nadziei śmierć miła W ciemności szukamy Boga A Bóg nas do diabła posyła Sto razy wierzyłem, wierzyłem tysiące I wciąż wierzył będę, nikt mi nie odbierze Wiary mojej gorącej, póki świeci słońce Nikt mi nie odbierze tego w co ja wierzę
Lecz wiara jednym, prawda drugim w życiu Wszak i złodziej wierzy, że ujdzie bez kary Tak wiele złego dzieje się w ukryciu Wszędzie wiary tyle, wszędzie tyle wiary Wiara ponad wszystko, nie ma z nią dysputy Dosyć głupców na nią wytoczyło armat Chcąc dowieść swego, dopóki, dopóty Bomba nieodparcie sprawiła, że dogmat Znowu stał się ciałem, choć samo umarło Rozmowę sprawa sprowadza do zera To co się stało, dyskusje urwało Tak niedowiarek za wiarę umiera Koło zamknięte stawiałem tarota Czy znowu sztancę przyłożyć mam starą Tak lekko otwarte zamknęły się wrota Znów dogmat powraca. Tą czy tamtą wiarą Prawdy nie zastąpisz