[Verse 1]
Zgubiłem się, środek tygodnia, ŁDZ
I miałem jeden plan tylko - wieczorem skurwić się
Napić się wódki, zagłuszyć wewnętrzny głos
Zdobyć pozorne szczęście, choć to nie było to
I chyba dobrze, że zawsze drżałem przed koksem
Bo bez fleszy chodziłbym z przypudrowanym nosem
Ile razy się gubiłem? Może nie chciałem wracać?
Bo już nie miałem domu, choć dach mury drapał
Patrzyłem na świat z najwyższego piętra
I pielęgnowałem uczucie, że mógłbym wszystko zdeptać
Że robi się grubo jak dupa Grycan
Bo lądowaliśmy na izbie i to trochę był przypał
Nie wiedzieć gdzie się jest, kim się jest
Ale jak wyszliśmy we trzech, wracaliśmy we trzech
Poznałem ją, blok obok swojego bloku
Chciałem ją mieć bez zobowiązań, tak po prostu
Kilka zdań rozłożyło mnie na łopatki, sprowadziło do gleby
Była zbyt dobra, żeby mieszać ją w nasze grzechy
To miał być koniec, nie miało być nic więcej
Ale nie mogłem się powstrzymać, choćby przed SMSem
Miałem rację patrząc na nią, widząc w niej kogoś więcej
Widząc w niej kogoś, chwytając za rękę
Czuję się silny jak nigdy wypowiadając twoje imię
Jesteś jak przebiśnieg po najcięższej zimie [Tekst - Rap Genius Polska]