Choć nie wiem, kto to jest, Nie wiem, skąd go znam, Co dzień spotyka mnie, Jesienny śmieszny pan. Parasol wielki ma I zmartwień trochę też. Przez pusty idzie park, W czerwony liści deszcz. Lecz gdy ostatni liść, Ze smutnych spadnie drzew. On razem z białą mgłą, Rozpływa się.
Gdy park pożółknie znów, Powróci znowu tam. Jesieni szukać barw, Jesienny śmieszny pan. A wtedy spotkam go I pójdę z nim przez park, On będzie blisko tak, Mych rąk, mych warg! Gdy park pożółknie znów I biała wzejdzie mgła, Będziemy razem szli: Jesienny pan i ja.