Na ulicy Słowiczej, na ulicy zmyślonej
Nie ma wcale kamienic, tylko same balkony.
Pozawieszał je niegdyś na pozornych zawiasach
Obłąkany architekt, który nie żył w tych czasach.
Nikt z przechodniów nie dotarł do zmyślonej ulicy -
Unikają jej szklarze i wędrowni muzycy.,
Tylko księżyc zarzuca na balkony swą pełnię
I przepływa bez cienia, niewidzialny zupełnie...
Na balkonach są róże, a na różach słowiki.
Róże mdleją po nocach od słowiczej muzyki,
A to wszystko się dzieje, jakby działo się w śnie,
A zarazem istniało poza snem jednocześnie...
Nikt z przechodniów...
I nie sposób odróżnić mgły od snu,
Co tak ściśle
Mgłą się staje, jak dotąd
W żadnym innym zamyśle -
A ty błąkasz się nocą po ulicy Słowiczej
Pełna westchnień tłumionych
I niewiernych słodyczy
I ku górze wyciągasz
Przezroczyste swe dłonie
Bym ukazał się tobie
Na zmyślonym balkonie -
A tu księżyc zarzuca
Na balkony swą pełnię
I przepływa bez cienia,
Niewidzialny zupełnie...