Ja - Gargantua, ja - Sancho biedny
A swoje wiem:
Rycerzu błędny - obłędny, zbędny
Na ziemię zejdź
Tam - wieczność pusta
Tam - doskonałość
Zimna jak lód
Tu - groch z kapustą, i poniedziałek:
Codzienny cud
Patrz, jak się kłębi
Mieni i kipi
Po wierzchu, w głębi -
Najżywsze życie
Patrz, ile na raz
Świata dokoła
Radosny nadmiar
Chaos wesoły
Tego nie pozna dusza anielska
Astralny twór -
Lecz ciągle głodne
Nieskromne cielsko
Mych zmysłów wór
Mych zmysłów wór!
Patrz, jakie piękne
To, co nie piękne!
Jakie niezwykłe
Wszystko, co zwykłe!
Mogło nic nie być
A jest to wszystko
I nic od tego
Cudowniejszego
Tego nie pozna dusza anielska
Astralny twór -
Lecz ciągle głodne
Nieskromne cielsko
Mych zmysłów wór!
Póki są miechy do oddychania
Póki są serca do miłowania
Ciała do wzajem-się-zachwycania:
Niech żyje świat!
Póki mam łapy do obłapiania
Póki mam stopy do stepowania
Póki mam gardło do gardłowania:
Niech żyję ja!
Po życiu - Nicość
Ciemność i gnicie...
Za życia - piję
Za zdrowie życia
Nim ścierwnik wydrze
Z trzewi mych życie
Ja - robak śpiewam
Na chwałę życia!
Bo nic od niego cudowniejszego
Nic cudowniejszego!
Bo nic od niego cudowniejszego
Nic cudowniejszego!
Bo nic prócz niego
Nie ma żywego
Nie ma od światła
Nic świetlistszego
Nie ma od świata
Nic światlejszego!
Niech żyje świat!
Bo nic prócz niego
Nie ma żywego
Nie ma od światła
Nic świetlistszego
Od tej świętości -
Nic świetniejszego!
Niech żyję JA!