Przez siedem mórz
przez blaski zórz
Mariański rów
księżyca nów
płyniemy w dal
by topić żal
Już jej się płakać chce
czy kocham ją, czy nie
wierszyk miał być o miłości
tak zwana ludzkość trwa
w obłędzie więc i ja
już się nie przydam,
nie przydam ludzkości
Już jej się kończy świat
sto zmarnowanych lat
płynie w otchłanie, tak jak sny
gubi się męski rym
w żeńskościach greckich zim
jak w oceanie Metaxy
Delfinów śpiew
i tupot mew
portowy rum
w tawernie tłum
wierzymy w cud
i szczęścia łut
Już jej się płakać chce
czy kocham ją, czy nie
wierszyk miał być o miłości (...)
Przez siedem mórz
przez blaski zórz
Mariański rów
księżyca nów
płyniemy...
... w świat
by szukać
okruchów dnia
gdzie ty i ja
nieskazitelnie piękni znów
Niech w starożytnej mgle
topi się ten co chce
my "w wierszyk" -
jak "w niebo" - wzięci
zostanie męski rym
w żeńskościach greckich zim
jak w oceanie pamięci.