Już od samego rana jakieś dziwne przeczucie mam Że wieczorem będzie kapa, melanż szykuje się nam, Arriva-rriva! Dobra biba, chyba będzie libacja, Może jakaś dzida dzisiaj mi da, doda do pieca. Pozytywna wibracja, oj będzie się działo, Czuje to me ciało, no ale na razie to za mało. Ciekawe czy biba wypali, no będzie czy nie? No pewnie, a teraz ty posłuchaj mnie. Ja miałem to samo rano, jak gamoń wstać z łóżka, Nie umiałem to przyjebałem se w płuca buszka I nagle schiza, patrzę a tu Mona Liza Mówi mi, że będzie biba, a ja na to wsio ryba, Wybacz kochana, ale nie jesteś prawdziwa, Może wielu Cię wyrywa bo wyglądasz jak żywa, Ale nią nie jesteś i co ty na to powiesz? Oj dzisiaj wieczorem się kurwa tego dowiesz, Się przekonamy jaki nastukany być możesz, I obiecuję, że do domu szybko nie dotrzesz. Jasne, nie boje się wcale, co grozisz mi? Właśnie, może na początek gałę zrobisz mi? Co tak do mnie srasz? Lepiej zmyj ten makijaż, I wtedy przetarłem twarz, a resztę to już znasz. Nic nie słychać, nic nie widać Ale na pewno będzie "jakaś biba!" Nic nie słychać, nic nie widać Ale na pewno będzie "taka biba!" Że od razu idę, nie bujam w obłokach, Jam przyzwoity chłopak, nie robię niczego na opak. No tak, może wielu uważa mnie za lebra, Ale nie jestem żebrak, dziś floty mi nie brak. To fakt, wchodzę do sklepu hajsem uzbrojony, Szukam, wybieram, wybieram, mam, kupuje brony, Tak obładowany z ziomem zakapionym, Zbakanym w inną miejscówkę się przemieszczamy.
Raz, dwa, do bazy na kwadrat, A ty patrz jak jeden i drugi wariat Zaprawiają się i to nie proletariat, Jest taki wariant, że wystąpi awaria. Ale nie biorę tego pod uwagę wcale, Nie jestem chamem, z ziomem wypije zapalę. Zaprawiam się bo wiem, że biba będzie ostra, Ja też to wiem ziom, lepiej zjarę zostaw. Dostałem esa, domówka się kręci, Pytają czy mamy czas, czy mamy chęci. To co idziemy zaraz? Będziemy pierwsi. No pewnie ziom, będziemy jak poryci poeci! Już coś słychać, już coś widać, Dziś na pewno będzie "jakaś biba!" Już coś słychać, już coś widać, Dziś na pewno będzie "dobra biba!" (x2) Wszystko idzie zgodnie z planem, bez żadnej przykrywki, Jest muzyka, są kobiety, ziomy i używki. Selekta rozkręcił ludzi na domówce, Ej ziom, choć walniemy jeszcze po połówce. Trochę tu ciepło, ale jakoś rade damy Oby się nie zrobiło piekło, bo się nastukamy Bach, bach po kielonie, bach, bach, poszedł, Krach, krach w głowie, proszę potrzebuje nosze. O Boże, schiza miała rację ziomuś, Jak ja teraz wrócę do domu? Grunt pod nogami znika, grunt pod nogami Zniknął, zniknęli ludzie zostaliśmy sami. Co ja mogę na to, że lubimy dużo wypić, Nie zdołam zatrybić, muszę gwoździa przybić Nic nie słychać, nic nie widać, dziś skończyła się tamta biba! Nic nie słychać, nic nie widać, jutro pewnie będzie lepsza biba! Już coś słychać, już coś widać, jutro pewnie będzie dobra biba!