[Zwrotka]
Noc spowiła jasne punkty na czarnej próżni
Miasto spustoszało, ale jeszcze większe pustki były w naszych gadkach
Bo niby luźnych, ale wychodząc z bramy myślałem tylko o tym jak bardzo jesteśmy różni
Chuj z tym, patrzę w lewo – tam nic, żywej duszy
Mój styl bardziej w niebo jest patrzeć niż w buty
Ryj skuty, a ręce na szczęście jeszcze wolne
W przeciwieństwie do typa, które ma lejce w radiolce
Tylko spokojnie przejadą i popatrzą uważnie
Jak zwykle kurwa pobudziłem ich bujną wyobraźnię
Miejskie latarnie w tym całym teatrze szatana
Nigdy nie świecą tam gdzie zawsze rozgrywa się dramat
Na horyzoncie widzę chama, jego japa wygrzana
Raczej nie wróży panienek, jacuzzi i szampana
Dzierży żubra jak gun'a, chyba chce łamać karki
Pręży się kurwa jak Rambo, chociaż wieje mu halny
Łysy i wielki zamieniłby mi w gruz szczękę
Ale jest luz, bo jest najebany, mam czuć respekt?
Pyta: Na chuj m się gapisz? A ty? - zapytałem
On łyknął piwko i zniknął w bramie
Wiec odpowiedz mi na chuj się pytasz na chuj się gapię?
Na chuj się pytasz na chuj się gapię?
Na chuj się pytasz na chuj się gapię?
Na chuj się pytasz na chuj się gapię?