Coś nie tak ze mną jest, chyba wiruś jakiś w bani Przyszłość, przeszłość, teraźniejszość powiązana jest z lekami Ciągle biorę je garściami, aż się dławi DNA Ciągle inny proszek mami i tak toczy się ta gra Zjadam go, on mnie rani, no, bo faza kończy się Mój umysł mam za Hubble'a, szuka gdzie coś mogę zjeść Czy to dzień, czy to noc, czy to pełnia, czy to nów Tolerancja się zeruje i przyjebać trzeba znów Uszkodzone puzzle życia tu poskładać nie jest łatwo
Kiedy wszystkie światła zgasły, a w twej bani nadal jasno W końcu serum mam już w sobie, żeby ulżyć moim mękom O tam, tam, tam są te męki! BANG! BANG! BANG! Rozpierdalam szmaty gładko nadal w autostradzie dźwięku Na luzaczku wrzucam szóstkę, płynę już bez żadnych lęków Nie mam granic i oporów czysta rozkosz poczuj fazę Weź się ze mną w ten bit wpierdol grubo z piskiem opon, joł, na razie