Dla moich myśli przecinkiem nie jest strach.
Dla tych tępych istnień pewnie mówię szyfrem jak skaut.
Słownik wyrazów obcych w małym palcu.
Numer jeden w psuciu rodzinnych obiadków.
Chcesz coś o mnie wiedzieć, wróć do wersów,
tylko nie każ mi tłumaczyć slangu, to bez sensu. Marcin Flint:
Choć mało kto o zdrowych zmysłach ryzykowałby obecnie tezę, że rap jest tylko dla mężczyzn, dziewczyny za mikrofonem najchętniej widziane są jednak jedynie w specyficznych rolach. Powinny być liryczne, dojrzalsze od chłopaków, dobrze, żeby umiały śpiewać. Niestety aż nazbyt wiele pań staje w związku z tym okoniem – są bardziej męskie od większości emoraperów, prowokująco feminizują, zdarza się żenujący rap fizjologiczny. Na tym tle Gonix jest krokiem w kierunku normalności. Można mieć bowiem pomalowane paznokcie i flow, który zepchnie ten detal na drugi plan. Tak, tak, najpierw rap, potem płeć! Można zachować równowagę w zabawie słowem i wizerunkiem. Pożyczyć sobie kreślony przez JedenSiedem obraz dziewczyny z „Ulissesem” w rękach i wcale nie zagrać nim w kontrze. Zjeść szminkę na trudnych słowach i po gówniarsku rzucić takim, od którego uszy zwiędną. Gonix jest żywiołowa, nieobliczalna i bez kompleksów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jeden mocny, dobrze zwizualizowany singiel na aktualnym beacie pomógł wyciągnąć ją z gorzowskiego podziemia w ostatniej chwili, nim rutyna, zgorzknienie i marazm zdążyły zrobić swoje.