Płaty skóry od ciała swego odrywam. Rzucam.
Żółć. Idzie zima.
Ostatnie krople deszczu milczeniem żyła oplata.
Czerwień. Idzie zima.
Kości me złamane ciskam. I wiatrem tańczą.
Biel. Idzie zima.
Bladość twarzy mojej w biel się zmienia.
Czerń. Idzie zima.
Przed ciszą wieczną spokoju chwila.
Idzie martwa polska zima!