Nie chce czekać na sukces żyjąc jak chłop
Wystawiony na próbę, gnijąc jak Hiob
Mając gdzieś to, że pewnie popełnię błąd
I jak większość rówieśników dopełnię tło
Czas zawijać stad, czy rozwinąć skrzydła
Znaleźć własny kąt, czy się tułać przyznaj
że choć rzeczywistość nam zabiera marzenia
To walczymy o nie, nim pochłonie nas ziemia
Przeszłość naprawdę już nie ma znaczenia
A najgorsze za mną, czas ruszać po swoje
Jeśli nie takich jak ja chce ta scena
To wróżę jej lada dzień marny koniec
Biorę los w swoje dłonie i uczę się latać
Zobaczysz mnie tylko już na nieboskłonie
Zabiorę co moje, gdy ziemia zapłonie
A bomby znów stworzą góry na betonie
Ref
Jakiś głos w głowie mówi mi "leć"
Jakiś głos w głowie każe mi "biec"
Jakiś głos w głowie mówi mi "leć"
Jakiś głos w głowie każe mi "biec"
Niebo już gotowe na przedstawienie
Wznoszę się nad ziemię i czekam na sygnał
Z góry ta scena z bólem muszę przyznać
Wygląda jak stado, jak stado bydła
Nieświadomi słuchacze napędzają rynek
To dzięki nim łaku wieszasz na ścianie platynę
Masa lepszych tu gości z mega sk**em i stylem
Musi się krzątać w podziemiach i zapluwać popk**er
To niesprawiedliwe, ale nie ma co płakać
Wezmę to na siebie i rozpocznę atak
Spadną bomby przemyśleń i szczerych linijek
I nawet mi powieka nie drgnie, gdy zginiesz
Nie zmienię podejścia po tym co stworzyłem
Mam dziś tylko zgagę, więc odpić się pora
Mikrofon na "on" i wedle ambicji
Która sama wypowie tytułowe słowa