[Verse 1: Acze]
Miałem w życiu swoje upadki i wzloty
Jak Ty nie miałem floty a pamiętam dobre loty
Kłopoty rozwiewałem szybciej niż codzienne ploty
A każdy motyw tu wybucha we mnie jak jebany trotyl
Co ty, to tylko wylane poty
A w nich narkotyk działający jak anielski dotyk
Jak antybiotyk rozpierdalam się na wszystkie fronty ciała
Wierząc, że to działa rozstawiam na Twoim ciele działa i działam
Niech mnie chwała napawa, niech trwa zabawa póki nie poleci cała zaprawa
Naprawa świata jest tak kulawa jak Wars i Sawa
Bo awatar tego świata to jebany sabat
Ja nie zakładam, że ta sprawa wiąże ludziom krawat
Dla krawaciarzy brawa, dla Was ważna sprawa to sława
Sława osłabia, lepiej naładuj amunicję
Bo idę w Twoją stronę zanim stracę ambicję
[Hook: Szula]
Liczę oddechy, niestety sam, szukam pociechy wśród czterech ścian
I nie potrafię się już cieszyć
Tylko bloków bezmiar i walka o spokój bez zmian
Daj spokój, że niby go mam? Pieprzona herezja
Wiążę rękawy na plecach, proszę nie czekaj, niczego nie mogę obiecać
Znów nie mogę czekać, na tej drodze do szaleństwa przez marzeń bruk
[Verse 1: Osa]
Sam poznałem ból do głębi, gdy ta walka w nas
Niweluje plan ucieczki stąd #Alcatraz
Bije jedno serce, tylko jedno serce
Choć zostało tylko jedno mu - dziesięć pięter
To nie kwestia podejścia więc nie składam obietnic
Nie mam prawa do szczęścia za to mam prawo do zemsty
Mam swoją drogę do przejścia mimo, że brak mi perspektyw
Ale nie stracę wszystkiego zanim stracę nerwy
Pałam gniewem do siebie, jestem królem tych ścian #bezkrólewie
Stoję murem, bo znam - nie jestem pewien
Wiem, że jestem w nich sam - w nic nie wierzę
Niknie paleta barw, noc spowiła czernią niebo
Mam w sobie inny świat, coś na kształt Grudzińskiego
Mam w sobie drugie ja, gdy ich krew zbrukała ziemię
I choć nie zatracę szans to i tak zatracam siebie
[Hook: Szula]