Imię twe — ptaszyna w ręku Imię twe — sopelek w ręku Jedno jedyne ust poruszenie Pięć liter — imię twe — drgnienie Piłeczka w biegu schwytana Srebrna pieśń dawno słyszana Kamień, rzucony w cichą głębinę Wyszlocha pluskiem twe imię W słabym odgłosie nocnego biegu Huczy twe imię, jak pieśń w szeregu I zagra nam je w skroń Sucho trzeszcząca broń Imię twe, ach — czyż można ! Imię twe — pocałunek w oczy, z ostrożna W maleńkie, głośno bijące serce... Imię twe — pocałunek w śniegu kobierce... Źródlane, lodowate, błękitne potoki... Z twoim imieniem sen głęboki... Tłumaczenie : Wacław Denhoff-Czarnocki Tytuł oryginalny : Wiersze do Błoka 3 Idziesz w stronę zachodu słońca Zachodnie masz światła przed sobą Idziesz w stronę zachodu słońca Zadymka ślad zamiata za tobą Beznamiętny — za mym oknem, cały w zorzy Po śniegu idziesz, który kroki głuszy Cudowny zesłanniku boży Światłości cicha mojej duszy Na duszę twoją nie nastaję I nic ze mnie na twej drodze nie stanie Ręki, która przeźroczysta się zdaje Nowym gwoździem nie zranię I po imieniu nie zawołam
I rąk nie wyciągnę ku twej stronie Przed świętością woskowego czoła Tylko z daleka się pokłonię Pod powolnym śniegiem stojąc Klęknę w zapatrzeniu pokornym I w najświętsze imię twoje Ucałuję śnieg wieczorny W owym miejscu, po którym wyniośle Ty przyszedłeś w ciszy śmiertelnej Światłości cicha — boży pośle — Mej duszy władco niepodzielny 5 W mojej Moskwie — goreją kopuły W mojej Moskwie — dzwony głos rozsnuły I grobowców stoi szereg nieczuły — W nich cary drzemią i caryce I nic nie wiesz, że na Kremlu o zorzy Lżej oddychać niż na całej ziemi bożej I nic nie wiesz, że się modlę do zorzy — Do ciebie się modlę, białolicy I przechodzisz nad swą Newą daleką O tej porze, gdy nad Moskwą-rzeką Stoję z głową pochyloną nad rzeką A latarnie ślepną na ulicy Kocham ciebie całonocnym czuwaniem I wsłuchuję się w ciebie tym czuwaniem W tej godzinie, gdy na Kremlu przed świtaniem Budzą się ze snu dzwonnicy Lecz nie spotka moja rzeka — twojej rzeki Lecz nie spotka moja ręka — twojej ręki... Radość moja tak długa z łaski bożej Póki zorza nie dogoni zorzy