[Intro]
Żyć, żyć, żyć...
Żyć, sumować oddechy
Wierzyć, że prawda to więcej niż liczby
Żyć, podnosić powieki
By dostrzegać w świecie coś więcej niż wyścig
Żyć, ubierać uczucia
W coś znacznie większego niż instynkt i słowa
Żyć, albo umierać
Nie patrząc na to co zostanie po nas
[Zwrotka 1]
Nic, wartość znajoma
Tu wszystkim ludziom o wielkich snach
Myśl, widmo ambicji
Krawędź nadziemia zbyt dobrze je zna
Krzyk, emocji iskry
Ciepło płomieni lub dławiąca szarość
My, żaru tożsamość
Resztki energii zaklęte w ciało
Idź, bo co Ci zostało?
Czuj, jeśli to jeszcze potrafisz
Bo trwać to za mało, być skałą czy skalą
Nieważne obawy jeśli umiesz je zabić
Syf i brak równowagi
To wszystko co widzisz w mych oczach, kochana
Błysk, to fatamorgana
Nie mam już sił, nie mówmy o planach
Dziś, bo dziś jest za wcześnie
Jutro, jutro już będzie za późno
Bo jeśli wczoraj zgubiliśmy szczęście
To nasze marzenia na zawsze już usną
I powiemy trudno, bo w sumie nie stało się nic
Tworząc oszustwo, co zabierze ustom
Jedyne słowo, które mogło coś zmienić
I umrze zenit
[Bridge]
Lecz jeśli to wszystko jest wróżbą
Co mówi, że w końcu wyrwiemy się z celi
I wreszcie w nas pęknie to lustro
Co złym odbiciem od siebie wciąż dzieli
I nagle znajdziemy tam swój dom
W świecie idei nie tracąc nadziei
To błagam nie dawaj mi usnąć, nie idź
Chwyćmy sercami resztkę promieni
Aż odżyje zenit
[Zwrotka 2]
Chodź, teraz spójrz na nadziemie
Poczuj te dreszcze, impulsy dusz
Chodź, bo jesteś moim powietrzem
Płynę za tobą, tu na koniec snu
Chodź, zanim wykrzyczą znów cztery litery
Chciałbym Ci powiedzieć:
Chodź, proszę posłuchaj mych słów
To emocje które schowałem dla Ciebie
Chodź tato, dziś jestem pewien
Wszyscy mamy najebane w mózgach
Chodź, miej świadomość i pójdź tam
Jesteśmy obcy a wokół pustka
Chodź, bo gdy upadam jak mój świat
Tworzę znaki które wskażą azymut
Chodź, teraz odczytaj tam swój szlak
Aby życzenie dało zenit by móc...
Żyć...