[Zwrotka 1: Lukasyno]
Jeszcze jako dziecko zamykała się w łazience
W domu tato, mama, wuj - wesoły tercet
Gdy zamyka przed snem oczy po dziś dzień to widzi
Wóda, dragi, papierochy, melanż tym się brzydzi
Nienawidzi ludzi, nienawidzi seksu
Matka ciuchy z Peweksu ona szmaty z lumpeksu
Nie wie co to litość, nie wie co to miłość
To uczucie w młodym sercu nigdy się nie narodziło
Koleżanki, opowieści w szkole, rodzinne portrety
Ona to pierdoli, dla niej to tylko bzdety
Nie wie co to zapach świąt za to zna smak fety
Zimna, opuszczona dusza w ciele dorosłej kobiety
[Zwrotka 2: Bas Tajpan]
Jedyne co pamięta z domu to ciągłe naciski
Rodziców ambicje, nie można zawieść bliskich
Niby bez przemocy, ale psychiczne gestapo
Mantrą jej życia to co założył tato
Ciągłe udowadnianie, ciągła mobilizacja
Ciągłe napięcie i ciągła frustracja
Bo co by nie robiła to ciągle za mało
Nie da się sprostać, choćby na głowie się stało
A dom, na oko, porządny i bogaty
Ten pozorny spokój to zasługa taty
Ale tata ma plany wobec córki
Jego plany wielkie, a jej to małe bzdurki
Bo córka to kolejna inwestycja
Musi się zwracać bo taka chora ambicja
Nie po to tyle włożył, by się nie zwracało
Efekt taki że córce się zwariowało
[Refren: Lukasyno]
Ile znieść musiałaś bólu, ile przejść musiałaś dróg
By znaleźć się tu
Ile łez musiałaś wylać, jaki znieść musiałaś trud
By znaleźć się tu
Ile brudu z siebie zmyć, zedrzeć odcisków ze stóp
By znaleźć się tu
Ile ciosów przyjąć w twarz, ile przełknąć gorzkich słów
By znaleźć się tu
[Zwrotka 3: Egon]
Jako młody chłopak już, skazany na ulice
Kiedy kładzie się do snu, słyszy serca bicie
Patologia w domu, co noc mordobicie
Młodości odbicie, lot na całe życie
Nikomu nic nie mówi, nikomu się nie zwierza
Przed snem swoje ręce składa do pacierza
Cios za ciosem, kiedy ojczym go uderza
Skulony w ciemnym koncie, do świtu czas odmierza
I pytał się Boga, dlaczego tak jest
Nie usłyszał odpowiedzi, zrodził się w nim gniew
Na rękach krew, rozbity łeb
Zemsty nadejdzie czas, wet za wet
Po paru latach sam, pokonał swe słabości
Choć miał matkę, ojca, to nie zaznał ich miłości
Czas zaleczył rany, i zgruchotane kości
Teraz pucha jego domem, wita w piekle nowych co dzień
Aby żyć już tu w zgodzie, musisz być tego godzien
Aby mieć ich szacunek, dbaj o swój wizerunek
[Refren: Lukasyno]
Ile znieść musiałaś bólu, ile przejść musiałaś dróg
By znaleźć się tu
Ile łez musiałaś wylać, jaki znieść musiałaś trud
By znaleźć się tu
Ile brudu z siebie zmyć, zedrzeć odcisków ze stóp
By znaleźć się tu
Ile ciosów przyjąć w twarz, ile przełknąć gorzkich słów
By znaleźć się tu