[Refren: Poszwixxx]
Styl, mam styl własny, własny
Ma go nie każdy, ja mam styl, masz ty
Jestem graczem raczej, gram w to, grasz ty
To zaszczyt, gramy na zmianę, ja raz, raz ty
[Zwrotka 1: Bezczel]
Teraz nasza kolej, sprawdź białostocką szkołę
Ja tak robię rap, z lodem szkocką polej
To podlaska płyta do diaska, ty tam, ta płyta to unikat
Nie pytaj, unikaj kto i co, to ja i moja klika
Technika nabyta pomyka po bitach, klasyka
Wyryta na tych chodnikach, chwytasz?
Pełnię pontyfikat, ogarnę biznes od zaplecza
Mam w pizdzie debiut roku, zgarnę debiut stulecia
To mocna strona, moc mam w dłoniach
Dzisiaj cała noc na mikrofonach, pot na skroniach
Nieraz krew i łzy, zawsze twarda garda
I chuj z tym, mój styl tłusty podrzyna gardła
[Refren: Poszwixxx]
[Zwrotka 2: Poszwixxx]
Być pionierem jak Kool DJ Herz, liderem jak Petey Jones
Jak pierwsi b-boys, n***a, tu jest [?]
Jak Zulu Nation, Fama Familia, Fabuła, Afront
Gorący słoneczny joint, północno-wschodni krąg
To lokalny koloryt zwany pierwszą ligą
Uniwersalny monolit, faworyt stylu, spoiwo
Jak nie być w formie nie ma pojęcia sam Allah
Skoro w tym mieście są lepsze świnie niż w Ladies z Dallas
Forma wzrasta, słychać to już na dwunastkach
Sklei to tylko garstka w furach na osiemnastkach
Dla ziomów w kapturach, czapiurach New Era, Air Max'ach
Writerów, raperów, serum dla koneserów
[Zwrotka 3: Pyskaty]
Forma jest pro, ja mam flow, które napierdala ze łba
I nie ma co, jak daje show to sala jest pełna (bo)
Wersów mam wiele, są świeże jak dziewice
Jestem stręczycielem, puszczam je na ulice
I patrz, to jest rap co głuchych i niemych rusza
Poszwixxx dał takie bębny, że pękają bębny w uszach
To czego słuchasz to proformy
Multum styl, show, bit, flow, punch'e, spójrz tu
Nie wkładaj rąk między drzwi, będziesz zaraz zbierał palce
(Zbyt proste) to jakbym na plac zabaw wjechał walcem
Niejeden w walce już odpadł, norma
Białystok, WWA równa się punch'e proforma
[Refren: Poszwixxx]
[Zwrotka 4: Ede]
10 lat w grze, rym bazgrzę tym piórem utrapienia
Mierzę czas w BPM'ach, '92 na ten temat
'83 od urodzenia syna Andrzeja i Ewy
Matka dała oddech mi, a ojciec nie dał nawet sobie przeżyć
Na niebie księżyc dodaje formie dramat
Pojmiesz gdy nurt twoich myśli zniesie fala
W sztormie słów wypływa fama, że drybluję stylem
Szlifuję formę i kocham rap jak Dalajlama Tybet
Sztylet wbijam w polski hip-hop, niestety
Niejeden chce żebyś był tanią dziwką, to kretyn
Za PLN'y zrobią wszytko i cisza, knebel
Póki co spotkamy się u ciebie na pogrzebie
[Zwrotka 5: PiH]
Punch'e, które nie spalają się przy wejściu w atmosferę
Twoja kora mózgowa zwija przy tym interes
Nawet dziwki obcinając cię czują obrzydzenie
Synek, dziury miałeś chyba w szwajcarskim serze
Większość MC chce jak ja to czuć
Ich siostry mi się oddają zamieniając w słuch
Dziś stoję za mic'em, masz policzone dni
Pokazuje drzwi, po co te łzy?
Nigdy z remizy, rap nigdy ze wsi
Rap dla ulicy, rap tylko miejski
Zniknę z list przebojów ale jedno wiedz
Nigdy z pamięci, nigdy z serc
Mam zeszyt wersów, wystarczy, nic więcej
Obiekt pożądania niejednego MC (nie tylko z UMC)
Zawsze forma pro bez farmazonu
Białostocki chłopaczyna aż do zgonu [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]