W deszczowy dzień ulicą szedł, Spotkałem go - cholerny pech. To był Niewinny i taką minę miał, Teraz już wiem, że los tak chciał. Rozmowa krótka - jeden gest, Wiedziałem już, że towar pewny jest. Ogarnął mnie szaleństwa duch. I już Niewinnych, Niewinnych było dwóch. Do bramy, bo pada deszcz, Gdy zaćpiesz przejdzie dreszcz. I wróci, wróci ten sam fart, I pęknie Twój wrogi świat, I znów przed życiem, przed życiem
Pęknie strach, Twój strach, Twój strach, Który Cię zmusza, aby ćpać! Mama powiedziała mi, że każdy ma swojego Anioła. Każdy ma, i będzie go miał, swojego Anioła. A potem odeszła... - "Gdzie byłeś, gdy płakał Bóg?! Poszedłeś w słońcu, kiedy przestało padać" A po Niewinnych zostało tylko, Zostało tylko wspomnienie... W deszczowy dzień ulicą szedł, Spotkałem go - cholerny pech.