Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
To, to ja mówię?
Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
Coś tu jest nie tak, uwierz
Halo! Puk, puk. Halo? Halo!
[Zwrotka 1: Duże Pe]
Śniło mi się, że drogowcy zaskoczyli zimę
Że w lidze mistrzów mamy wreszcie polską drużynę
A nawet, że wychodzi ona z grupy i wyjątkowo daje radę
A nie daje... ciała. Zróbcie hałas, zróbcie go ile wlezie
Śniłem, że po koncercie i na imprezie
Zostaję tu więcej niż kilka osób
Że jedyne ofiary w kościele to ofiary losu
Że nie ma tam stosu podanych na tacy
Którymi co niedzielę Polacy
Czczą złotego [?], który zmienił design
Od lat tysiąca kryje się w postaci krzyża
Ale schiza, ale rzeczywistość
Ja widzę to wszystko za wyraźnie, za blisko
W tym śnie, już nic nie rozumiem
Bo śni mi się, że to ja nagrałem ten numer
A nie Pablopavo, ale Pawełku
Szczerze, naprawdę, brawo
[Zwrotka 2]
Śniło mi się, że w stolicy korki się kojarzą z szampanem
Niekompetentni dłużej już nie rządzą leki z kanem[?]
Zmiana rządu oznacza więcej niż zmianę
Kieszeni, która od tej pory będą wypychane
Pieniędzmi twemi, drogi podatniku
Śniło mi się, że MC nie plotą do bitu
[?] mówią co jest istotne
Wbijając jak szpile w dupę każdą zwrotkę
Tym, którym się należy
Śniło mi się, że potrafię jeszcze nie wierzyć
że świnie na górze, góry i multikorporacje
Uskuteczniają brudne kombinacje
Po to by zmniejszyć populacje na Ziemi
O dziewięćdziesiąt procent, a przy tym napchać do kieszeni
Sposób, by przeciw epidemii, której nie ma
Zażądzą obowiązkowe, międzynarodowe szczepienia
Bez chwalenia rtęci, i Bóg wie czego
I poznamy bliżej pana [?]
Poczytajcie, o!
Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
I znowu słyszę ten głos!
Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
Ej! Zróbcie coś!
Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
Ale to nie mój sen!
Halo! Tu Duże Pe, dzwonię do ciebie ze snu!
Ja to wiem!
I czuję się lekko zagubiony. Chwila grozy
[Zwrotka 3]
Śniła mi się bomba w siedzibie przestępców zrzeszonych
Przeciwko nam, widzę to jak na dłoni
Wieprze pozjeżdżały się do koryta
Ktoś wciska guzik i cały syf znika
Bum! I robi się normalnie
Wiem, to nie realne dlatego płaczę przez sen
Lecz kiedyś w końcu przyjdzie dzień
Kiedy ostatni leśny dziad wyjdzie z PZPN
Śnił mi się nowy porządek w państwie
Wiesz, dziwki na Wiejskiej, posłowie na Poznańskiej
Rząd na ulicy, mierząc na mównicy
I szczerze mówiąc, nie widziałem w ogóle różnicy
Ani tyci tyci, nawet odrobinkę
Nie podoba mi się to, więc cichutko się wymknę
Aż nagle trrrrrr! Ostatnie z cięć
Minęła szósta czterdzieści pięć