Odnajdziesz mnie w szale alej
W paszczy miasta, buszu, nieco dalej
Wad niż zalet i minusów niż plusów
Przechadzającego się myśli krokiem
W rytmie bitu, który trzęsie dziś twym blokiem
Co może wyjść mi bokiem? Bo to nie miejsce dla ludzi
Strach tu zasypiać i strach tu się budzić
Ba! Strach tu się bać. Wpadnij zobaczysz
że to pełnia pustki w najczystszej postaci
Gdzie co dzień ruszam do walki by nie stracić siebie
W beznadziejny bój by nim świat mnie pogrzebie
I ślepy los zgasi mi światła na scenie
Zrobi cokolwiek co by miało znaczenie
Ilu miało to marzenie. Nie pytaj lecz jestem pewien
że są ich pełne cmentarzy
Nie chcę przegrać jak oni
Więc im czas powie 'znikaj'
Wieszam na bitach tę frazę
[Refren x2]
Ty wiesz to, ty, ty ty wiesz to
Ty wiesz to, ty, ty ty wiesz to
Idziemy wszyscy tą samą ścieżką
Dobry Panie, dziękuję Ci stokrotnie za życie
Gdzie chujowo jest na dole, a samotnie na szczycie
Pomiędzy szarość, którą widzicie co dnia
Tu gdzie radość to przestępstwo, a szczęście to zbrodnia
Stworzyłeś to na własny obraz i podobieństwo
Chore społeczeństwo żywiące się zemstą
Gdzie większość nie wie dokąd i po co idzie
Bezwiednie wegetując z tygodnia na tydzień
Żałosne! Brzydzę się nawet o Tobie myśleć
Jak Twym odbiciem mają być faktycznie
Te wszystkie puste skorupy
Co chcą Go gdzieś tam w obłokach
A w sercu gnije im resztka kronopia
To boli tak, że pewnie znów się najebię
Bo nie wiem co kochałem bardziej: świat czy Ciebie
Lecz jestem pewien, że co nie byłoby prawdą
Jedno i drugie zgniło już dawno
[Refren x2]
Polej kolejkę za te martwe marzenia
Za wszystko co miało tu być, czego nie ma
Zalejmy pałę do reszty jak świnie
W złudnej nadziei, że ból przeminie
Dobry Panie, dziękuję Ci za chwile uniesień
Szalone myśli w głowie, dzikie style w notesie
Za rękę, która niesie frazy w górę ku niebu
Lecz rzeczy które tu wymieniam to drobny szczegół
Gdzie co dzień umierają całe tłumy niewinnych
A zginąć możesz choćby za to, że jesteś inny
Skurwiele mają się najlepiej, święci cierpią
Lecz jesteś zbyt zabiegany, by na to zerknąć
Powiedzmy wprost: chyba świat Cię przerasta
I sam już nie wiesz co masz na kogo nasłać
Skryty za hasła o cenie wolnej woli
Więc powiedz, jak Ty mogłeś wszystko tak spierdolić?
To boli tak, że pewnie znów się najebię
Bo nie wiem, co kochałem bardziej: świat czy Ciebie
Lecz jestem pewien, że co nie było by prawdą
Jedno i drugie zgniło już dawno
[Refren x2]
Polej kolejkę za te martwe marzenia
Za wszystko co miało tu być, czego nie ma
Zalejmy pałę do reszty jak świnie
W złudnej nadziei, że ból przeminie
Dobry Panie, dziękuję Ci za boską cierpliwość
Wobec tych co za długo pili gorzką wrażliwość
I zgubili wiarę w Twoją prostą uczciwość
Przez co chwile podsycaną troską wątpliwość
Może niesprawiedliwość musi tu istnieć
A koszmary muszą straszyć mnie co dzień, gdy Me sny śnię
Gdy wszystkie sprawy miałyby szczęśliwy koniec
Suma sumarum by nasz nie cieszyły, co nie?
Wiem! Nie dogonię Twojego toku myślenia
Ty nie masz jak odwrócić wzroku z wrażenia
A wokół masz marzenia, które stały się prawdą
Lecz co dzień osuwają głębiej się w bagno
To boli tak, że pewnie spotkam Cię tu dziś
Bo nie wiem co kochałeś bardziej: świat czy ludzi
Lecz jestem pewien, że co nie było by prawdą
Jedno i drugie zgniło już dawno
[Refren x2]
Polej kolejkę za te martwe marzenia
Za wszystko co miało tu być, czego nie ma
Zalejmy pałę do reszty jak świnie
W złudnej nadziei, że ból przeminie