Chciałbym wierzyć, że kiedyś znajdzie mnie… Dobra chwila, która wskaże mój prawdziwy cel… Poda mi swą dłoń i zaprowadzi mnie… Łatwą drogą poprzez cienie, poprzez ludzki gniew… Tam już będę ja… Pokaże swą twarz… Prawdziwy ja… I znowu łudzę się… Czekam na ten dzień… To jeszcze nie koniec… Ja to wiem… Za mało mówię słów… Które mają sens… Zapijam w sobie gniew… Tracąc wiarę, że… Kiedyś coś zmieni…
Także mnie… Tak mało słyszę słów… Które mają sens… Ciągle walczę i wciąż przegrywam ja… W walce z samym sobą nie mam przecież żadnych szans… Co raz więcej łez, ginie pośród mgły… Jak poskarżyć się przed sobą, że już nie mam sił… Ciągle w sieci kłamstw… Które wije czas… Kto mi wskażę drogę, którą trzeba dalej iść… Wstanę jeszcze raz – może zdarzy się… W końcu trafię tam gdzie usnął gniew…