[Verse 1: TooK]
Zaginął sens kiedyś do niego dotrę
Przedstawiam historię, konflikty zbrojne
Do zgody przez wojnę ja zrzucam bombę
Jak klątwę nie wspomnę, odniosą wiktorię
Od Krymu po Europę, bez pretekstu
To wszystko jest bez sensu jak i bez celu
Islamiści przecież chcą nawracać
Kłamstwo popłaca liczy się kasa
Kurtyna? Przykrywka to religia
Czyja to jest wina? Wielka hidżra
Uczciwie nawracają burzą WTC
Naiwnie kultywując? Strzel sobie kulkę w łeb
Stoją i patrzą jak manekin
Patrzą w dół - stromy klif
To wszystko prowadzi nas w przepaść
Urwisko się wali czas uciekać
Nie ma gdzie ten cały syf spędza nam z oczu sen
Zabiera tlen więc szybko go weź
Nie ma to sensu bo za mało jest czasu
Od wschodu na zachód - nie czujesz już strachu
Na niebie zachód czerwony księżyc
Profanum znikają wszystkie elementy
Księżyc ten w pełni dookoła czerni
Miasta we krwi, krwi z tej rzeki
Vanitas vanitatum et omnia vanitas
Wita nas ostatnia świata wizja
Hipokryzja na ludzkich ustach
Pleśń na mózgach, wewnątrz pustka
Ludzka psychika prowadzi nas na dno
Czuję się jakbym stał nad przepaścią
Wszyscy tam wpadną wiem na bank to
Sami tego chcą i pchają ten świat w bagno
[Verse 2: Skretch]
Panowie i panie, ja wnoszę skargę, Pamięć mnie nie okłamie
Widzę ten zamęt – powszechny przypadek
Kłótnie? To częsty obrazek. Ludzie? Cenią tylko pracę
A celem jest ten pieniężny bajzel. Na „dzień dobry” odpowiadasz fakiem
Język na brodzie, bo gonisz papier. Gdzie się tak śpieszysz? Co?
Putin, Obama, Merkel tam są. Wiedz, że to niedobry krok
Błąd, który odczuje ludzi mnóstwo
Boom! Co za pieprzony wybuch! Tłum ludzi zginął!
Ból! Gdzie zniknęła miłość? Bóg – miał być a Go nie było
Apokalipsa to najgorsza świata wizja
Telewizja – manipulacji misja – zmienia szyki w ludzkich umysłach
I czarno to widzę jak defetysta. Nie jestem spokojny jak pacyfista
Każdy wymyśla jak skreślić nazwiska z wyższego stanowiska
Dla mnie ten świat to bagno, każdy dla siebie jest tylko karmą
To wyścig owiec – biec nie warto. Money, Geldy, Portfel, Banknot
Hasło: Pa**word. Nie tak łatwo. Kluczem do szczęścia jest mieć swoją wartość
Liczy się miłość. Czyż nie tak Bracie? Bardziej na topie dla Ciebie uczuć parasol
Jedna rzecz w życiu a vista. Nad resztą popracuj byś skrócił dystans
Kryształ, do którego dreptasz to sens życia, który omijasz
Myślisz, że kiedyś znikniesz stąd. Śnisz o czymś lepszym? Tu rzeczywistość
Po raz setny dostajesz w kość. Zamiast iść z nurtem, ty płyniesz pod prąd
O mały włos, a byłoby źle. Ciągle ten grzech wpływa na Twój ster
Proszę ja Ciebie, oko na niego miej. Byś nie dawał innym powodu do łez
Wierzę w Ciebie, że znajdziesz pierwiastek. Weźmiesz problemy wszystkie na klatę
Dobre myśli obierzesz za cel. Ja daję Ci wędkę, jak dobry przyjaciel