[Zwrotka 1] Stała na krawędzi drogi, od pewnego czasu same wymogi Od tych co z niej korzystali, gdy nie chciało żadnemu ruszyć się nogi Żadnej wdzięczności, nie? Tylko podawali paliwo I tak na prawdę poza tymi tripami nigdy nic więcej ich nie łączyło A trochę ich było, naliczyłbyś się wiele Skąd miała wiedzieć skoro zachowali się jak przyjaciele Przejebała 4 koła jak na automatach Bowiem latała świetnie jak na nie-automata Badała grunt pod stopami, nie zobaczyła tam zła ślepa z klapkami na oczach, bo i tak się ładnie wjebała Bała się wciąż w tym chorym bagnie zostać Zapomniała, że naprawiając zaczynamy od podstaw Od fundamentów, od tego co trzyma nas na powierzchni A nie od problemów, które tu były już dla niej jak zwierzchnik I nadszedł dzień, gdy nie było z nią kontaktu Zrujnowała zamek, który budowała na ruchomym piasku [Zwrotka 2] Zmieszali ją z błotem, z resztą nie pierwszy raz
A pierwszy raz w końcu uświadomili sobie jak Długo to trwa i że już najwyższy czas skończyć to Póki ona chce im dalej pomagać Więc zabrali się za wyciąganie jej z tego syfu Twardy grunt na horyzoncie jak na książce tytuł Nie było łatwo i nikt nie powiedział, że tak będzie Byli zawzięci, chcieli zrobić to na własną rękę Czas płynął jak pot po skroni, w tle słowik śpiewał dając nadzieję, że jej problemy się pogromi Pod jej powiekami zalegał piasek, ten z tego zamku, który obróciła jednym ruchem w drobny maczek Wiara, nadzieja, współpraca, satysfakcja Nie mogli już odpuścić, bo to byłby kurwa falstart Z dyskwalifikacją dla niej, ale ich rola Zaważyła pozwoliła jej ruszyć od nowa [Hook] x2 Frontera, Frontera, zobacz jak wychodzę tu na front Era moich rapów się już tutaj powoli zaczyna Kim jest Frontera zacznij lepiej to rozkminiać