Już lustra dźwięk walca powoli obraca
I świecznik kołując odpływa w głąb sal
I patrz: sto świeczników we mgłach się zatacza,
Sto luster odbija snujący się bal
I krążą w zmrużone swe oczy wpatrzeni,
A jedwab szeleści o nagość, ach cyt...
I pióra, i perły w huczącej przestrzeni,
I szepty, wołanie, i zawrót, i rytm
Zapomnij, nic nie ma prócz jasnej tej sali
I walca, i kwiatów, i świateł, i ech
Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali,
I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech
Stań tutaj przy oknie i uchyl zasłony,
W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat
Walc pełznie tu, liśćmi złotymi stłumiony
I w szyby zamiecią zimowy dmie wiatr
Rozumiesz, jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
I mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co
Zapomnij, nic nie ma prócz jasnej tej sali
I walca, i kwiatów, i świateł, i ech
Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali,
I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech