Zazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie
Jakoś ukradkiem i nieznacznie, nic nie znaczysz dla mnie
Jeszcze. Choć mieszkamy w jednym mieście, to
Wcale się nie znamy, przedstawiają nas znajomi wreszcie
Rzucasz krótki uśmiech, ja piję wódki łyk i
Przez chwilę, zanim usnę, myślę: „z kimś już mógłbym być” i
Chwilę później wpadasz na mnie w przedpokoju
Twoje oczy trochę smutne, chyba patrzą prosto w moje i
Nic nie mówisz znów, ja milczę też, ale oboje
Mówimy „chyba chcę, lecz wybacz, wiesz, trochę się boję” i
Chyba śnię, gdy zanim wyjdziesz, rzucasz mi „dobranoc”. Tytułowa kompozycja otwierająca producencki album Czarnego, znanego przede wszystkim z formacji HiFi Banda, czyli jednej z najważniejszych grup na polskiej scenie przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Kawałek otwierał płytę, ale został nagrany jako ostatni, co miało decydujący wpływ na to, że nie został wybrany na pierwszy singiel. Z dzisiejszej perspektywy można stwierdzić, że trochę to Czarnemu zaszkodziło, bo utwór przyjął się potem znakomicie i był prawdziwym hiphopowym hitem końcówki 2012 roku. Pezet niezwykle błyskotliwie i obrazowo opisał problemy w stosunkach damsko-męskich, akcentując wątpliwości i dylematy towarzyszące ludziom, którzy mają za sobą niezbyt szczęśliwe związki. Gospodarz dostarczył beat harmonijny, melodyjny, sprawnie koordynujący mnóstwo występujących w nim detali. Doskonałą pracę wykonał też DJ Panda, dokładając soczyste cuty. Sto procent dającego do myślenia i refleksji, ale przy tym bujającego hip-hopu