[Zwrotka 1: Furman]
Pierdolony Robin Banksy... Biorę plecak, mam tam farb sporo
Z tłumu mnie nie wyłowisz, w telefonie tryb samolot
Bezszelestnie przeprowadzam akcje...
Street-art wandal. Pracuję kiedy zaśniesz
Dobrze że to moja pasja, a nie banki, wiesz?
Wyjebane po całości, wbiłbym się i wziął ten kesz
Jestem kurwa tutaj specem od roboty brudnej
Nie oznacza to, że czyszczę szamba co dzień przed południem
Miałem Cię na oku długo mała
Miejscówko moja, co dziś będziesz pomalowana
I zrobimy to w półmroku. Spokój
Widzę Cie trochę, ale innych też tu widzę z boku
Nie chcę, by widzieli razem nas
Nie myśl, że się będę wstydził. Konsekwencje dobrze znasz
To strefa intymna, nie mogę nic tu mówić więcej
Jestem zmęczony, a po wszystkim tu umywam ręce
Przekazuję tu emocji w chuj
To, że jeden typ może solo zrobić ostry gnój
I pokazuję tu uczucie do niej
Do niej - zajawki, przez którą wciąż tu brudzi dłonie
[Refren: Cok]
Niestety, ludzie lubią kontrowersje
A że nie słuchają to litery kreślę
A że nie słuchają to litery kreślę
A że nie słuchają to litery kreślę
Niestety, ludzie lubią
Kontrowersje, a że nie słuchają...
A że nie słuchają... a że nie słuchają...
A że nie słuchają, to litery kreślę
[Zwrotka 2: Kaees]
Tu kreska, tam kółko – źrenice powiększam
To będzie trzecia, bo ta trzecia najważniejsza
Wypełniam ją teraz i igłę wwiercam
By nie była pusta, lecz pełna natchnienia
No, w końcu widzę ten kontur
Dobrze, bo nie używam kalki, gdy tworzę
A obok oczu nakreślę formę
Której nie da się określić słowem
Wycieram krew i pot, to tak pierwotne
Nie składam rąk, gdy ktoś mnie w te rany dotknie
I teraz będzie dom. Dodam tam portret
Unikam form, które są nieistotne
Igła chodzi równo, to kwestia kontroli
Po tym mnie poznasz, nie porównuj do swoich
Rysuję piątkę, a po niej czwórkę, po tym elQ
Postawię stówkę na tą trójkę. Oni wiedzą
A co do wiedzy, to właśnie powstała głowa
Pełna liter i słów
Możesz nie wierzyć, lecz teraz widzisz obraz
Skup się, weź wytęż słuch
[Refren: Cok]
[Zwrotka 3: Modest]
Zaczynam od chmury, wypełniam kontury zielonym
Co poniektórzy pomyśleliby, że ktoś mi zburzył poglądy
Gdybym umieszczał podpis, lecz wolę nieba koloryt
Pod osłoną nocy bojkotować w sposób anonimowy
Dorysowałem kształty od głowy do stóp przez podbrzusze
Postaci, która w garści zamiast obrzyna trzyma żonkile
To autoportret? Czy William Wallace ze Spartakusem?
Lewituję z głową w chmurach i nadzieję w nich widzę
Adrenalinę właśnie pozostawiam na tej ścianie
Gdzieniegdzie jakąś kreskę specjalnie zniekształcam
Bez szablonu. Nieszablonowo szczam na konwenanse
Adrenaliny wzorem innych nie szukam w serialach
Mam zamiar zbawić świat - nigdy za gratyfikacje
Chcę być ostatni w kolejce po nieskończony dobrobyt
Każdą pracę wzbogacam o humorystyczny akcent
Śmiech jest bowiem w stanie pokonać nieuleczalne choroby
Im więcej pustych puszek na półkę będę odkładał
Im częściej prawa fizyki będę łamał przy ścianach
Tym prędzej moi ludzie, co w depresji odeszli ze świata
Podejdą do mnie, by spokojnie komukolwiek się wygadać
[Refren: Cok]
[Zwrotka 4: Cok]
Mimo, że z ukrycia, mam coś do powiedzenia
Nie zawsze to, co widać, jest tym, co trzeba oceniać
Na pierwszy rzut oka dojrzysz zbyt dosadnie
Teraz znów popatrz, choć nieco bardziej horyzontalnie
Pierwsze linie tworzą coś na kształt góry
Kolosy, sięgające ponad mury
W których żyją ludzie, przekonani o swojej szarości
Świadomie barwię wszystko na kolor radości
Nad szczytem uwidoczniłem anioła
W brązowych szatach. Postać nośna, coś tam woła
Choć sam nie wierzę w bożka, to wierzę w człowieka
Pokornie chcę go uskrzydlić, by sam uwierzył w marzenia. Ah!
Dla kontrastu wplotłem szablon delfina
Który spokojnie w jasno-niebieskim akwenie pływa
Symbol niezależności, odpowiedzialności za czyny
Wzór naśladowań? A ssak tak samo jak i my
Ten mural tworzą różne obrazki
Zawiera przeszkody, których ludzie często nie widzą
Zadowolony człowiek - przykład porażki
Tak motywuję do pracy nad sobą jak Thomas Edison
[Refren: Cok]