To było tak chłopaczyna musiał zawijać manatki
To nie był spontan, zajebał hajs z konta matki
Znane wypadki nie pouczyły go przejścia
Pobrał w chuj prochu lecz ponad połowę przećpał
Nie spał w ogóle, lęki, widmo długu
W chorej euforii cuglach, potem w cugu
Zapaliła się rezerwa, przerwa, chwilę czysty
Kredytodawcy w nerwach on zerwał się na wyspy
Wstyd? Wbijał we wstyd kierunek Lądek Zdrój
Może był trochę zły, ale rozsądek znów
Chciał mieć luz i los słono pomścić
Na sam początek zawiesił się u ziomka z ośki
Ogarnął tyrę, potem chawire
Nie płynął z wirem stąpał twardo, ogarnął się na chwile
Znajomy diler, gość, od którego brał sztynks
Wiesz, joł dziś mam... dobra, trzymaj się "cheers mate"
Ej wiadomo tak przenosi góry
Ale biała lawina ryzyka zatyka dziury mu
Z góry w dół popłynął jak Tamiza
Biały talizman i na lusterku sypka blizna
Stan psychy to smak pychy brak fety także ot tak
Uskuteczniał coupe kręć złym lordem
Be w mordę, łapiesz fortel?
Już widzisz portret
Zły na dobre, znowu ewakuacja
Nawrotka do ziomka, który udzielił mu wsparcia
Farciarz, kolo znowu go poratował
Szczera rozmowa, dobre słowa
Ciepły obiad, fakty kojarz bo wiesz kończy się tak
Że bohater robił szaber na chacie jak tamten spał
Ta jak tamten spal, ej ej...
On robił ją w chuja, gdy miał tylko z którą
Typ z furą, którą zawsze prowadził oburącz
Nie wiedział, że za chwile może mu na łeb runąć
Fala, która przewala, przewał i przeważa jak szala
Był od domu z dala wiesz służbowo
I zaczął bałamucić obciągarę miejscową
Nie był urodziwy, więc bałamucił ją mową
A ona łapała się na każde jego słowo
"Hej kochanie widzę, że masz niezłe branie
Może dasz się namówić na noc plus śniadanie"
I poszli, w tym czasie jego żona usypiała dzieci
Zadzwonił jej znajomy i spytał jak leci
Czy może teraz wpaść i czy nie ma nic przeciw
Ona wierna żona rzuciła słuchawką w becik
On heja banana giry na pagony
Zdjęta obrączka udawał, że nie ma żony
"Jaką żonę? a tym bardziej jaką córkę?"
Wpadł na pomysł, by nakręcić p**no na komórkę
Po powrocie do domu żona coś przeczuwając
Przejrzała mu telefon i natknęła się na p**no z tą małą
Jakby tego było mało
"Plus i minus" i najgorsze się stało
To historia nieoparta na faktach
Ona została stworzona na potrzebę tego kawałka
To nie znaczy, że nie mogła się zdarzyć
Powiem więcej, pewny jestem, że zdarzyła się wiele razy
Bez większej skazy upływało jego życie
Lecz on wiecznie marzył skrycie o dobrobycie
Choć tutaj niby był szczęśliwy ciepła posadka, kochająca żona
I matka i dzieci gromadka
Kochał ich ale czegoś wciąż mu brakowało
Coś podpowiadało, kasy mało trzeba iść na całość
I wyjechał szukać lepszej pracy
Było cacy póki nie puścili go z torbami rodacy
Został z niczym, a przy czym było wiele, że nie wracał
Między innymi liczył, że się trafi praca
Tego, że mijały lata i długu zrobił w kurwę
Na dworzec zamieniona chata, w głowie już burdel
Na dodatek telefon zrobił mega dolinę
To był news, że w wypadku stracił całą rodzinę
Kurwa, strzał, a za chwile stał na moście
Skoczył zamiast żyć dalej, tak było prościej