Przybywam w pokoju tu bratku ze świata kaset i kompaktów Płyniemy na tym samym statku, nie chcemy dopuścić do upadku Mamy bagaż historii, faktów, zdjęć, flow i przede wszystkim cholerną chęć Ze swym miastem więź to czuję na pewno, kocham to getto, bo tworzymy jedność Za-za-zaufaj tym bębnom, ujrzysz w nich piękno, jak gimboj na macie, wyczuwaj tętno Każdy dzień witam, traktuję jak święto, to jest ten czas, to jest ten rok To jest broken glass, kolejna edycja, electro i break, kielecka propozycja Dwie dychy wstecz, ta sama sytuacja, ta sama prawda, z którą nie muszę się kitrać Robię polski rap, nazywany hip-hop (hip-hop!) To nigdy nie szło tam, gdzie poszedł TikTok (TikTok!) Stara moja ekipa, nie budowałem jej w rok (nie w rok!) Wjeżdżam dziś na wzgórze, zaczynamy real talk (real talk!)
Zawsze chciałem się odnaleźć tu i znalazłem patenty Jak miałem jedenaście lat, to już nosiłem baggy jeans Zajawka to muzyki z deskorolki, chciałem być jednym z nich Pa-parę lat później już paliłem skręty, piłem piwka za rampą wtedy To były czasy srogiej biedy, na blat zbierałem miesiąc, a i tak miałem kiepski Jasiecki styl, hip-hop we mnie, a ja w nim, pierwsze teksty pod beaty sam I nie wiedziałem jak dobrze składać wersy i nie wiedziałem jak nagrać kilka wokali Robię polski rap, nazywany hip-hop (hip-hop!) To nigdy nie szło tam, gdzie poszedł TikTok (TikTok!) Stara moja ekipa, nie budowałem jej w rok (nie w rok!) Wjeżdżam dziś na wzgórze, zaczynamy real talk (real talk!)