[Zwrotka 1]
Chociaż było wtedy chłodno i tak nie zabrał kurtki
Jedna myśl mu przyświecała - chciał wyrównać rachunki
Jego kumpli minął szybko, pod nosem nucił Piha
(Moje życie to muzyka) Nawet się nie przywitał
Wziął, zadzwonił do małżonki: "Posłuchaj mnie kochanie
Muszę dłużej zostać w pracy i wrócę gdzieś nad ranem
Weź przygotuj mi śniadanie, przepraszam, muszę kończyć."
Jeszcze dorzucił, że kocha i zaraz się rozłączył
Wziął, zapalił papierosa, nie wiedział, że coś nie gra
Ale na wszelki wypadek po prostu się przeżegnał
Potem wsiadł do samochodu, od roku był na lekach
Włożył kluczyk do stacyjki, przekręcił i odjechał
[Zwrotka 2]
Sumą sumę ponad stówę, ciężka noga, pizda w gaz
W lusterku mętny wzrok, pot, stres plus zmęczona twarz
Skręcił na lewo, mach, bak pełen był przecież
Chociaż auto jechało, to on mógł odlecieć
Był szefem w firmie na wysokiej pozycji
Żonę zrobił w chuja - sekretarka i prysznic
Myśli zawisły jak on na czerwonym świetle
Rozkminia akcji sens, w radio tandetny refren
Wrzuca jedynkę wściekle, kurwa, przydałby się gnat
Kurtka została w biurze, bez prawka a w schowku szmal
Pall Mall w pysku, palma w pizdu, wygrzewa mózg
Ma ochotę pieprzyć wszystko i nacisnąć dziś na spust
[Zwrotka 3]
Światła miasta wyglądały wyjątkowo obojętnie
Rozbijały się o lakier, raczej w zwolnionym tempie
W głowie myśli jak semtex, koniec jak zapalnik
Tuż za rogiem zauważył wcześniej wybrany parking
Brightly wskazywał idealnie 3 rano
Jak ostanie namiastki czasu, gdy się układało
Zatrzymał się i wysiadł, zdawało się, że coś szepcze
Kilka słów niczym grymas, jakby żuł żyletkę
Szybko rozpoznał koleżkę, przejął fax do samochodu
Nie ma, że boli, chciał mieć swój Olimp i czuł się gotów
Odjeżdżając, wspomniał z owym typem chwilę ci bez skrętów
Dziś kaliber, lufy w torbie, wzrósł o 9mm
[Zwrotka 4]
Wjeżdża na parking, rękę trzyma na pulsie
Przestał się martwić, palec trzyma na spuście
Wiedział, kto martwy ma być i to w dyni kminił
Walić to, co kruche i słodkie #Cini_Minis
Szedł, z każdym krokiem popadał w amok
Jak stres, co dopada od dziada-pradziada co rano
Chciał być jak Tony Soprano
To wpierdolił się typowi do domu z bramą, dwa locki pod kolano
Marazm persona non grata, jak na dłoni
Przeładował na raz, przystawił gnata do skroni
Chciał latać jak oni, to leciał
Padł strzał, nie wiadomo gdzie #Ślepak [Tekst - Rap Genius Polska]