[Zwrotka 1: Kaz Bałagane]
Wstaje rano sobie nagrywam piosenkę
Wydzwaniam dupę pod którą Ty ruchasz rękę
U Ciebie zejście, u Ciebie znów gołębie serce
U mnie becel, u mnie znowu cierp i znowu lecę
Przez osiedle toczą się powoli małe grupki
Z torbą przysmaków, to nie chrupki
90% z nich to jebane bezmózgi, be do gie
Dobrze wiem jakie tu są warunki w dżungli
Jak masz siano, no to synek możesz kupić kumpli
Co za kawałek cipki sobie tu porobią długi
Język długi, ale siusiak krótki
Chuj w dupę wszystkim znajomym od wódki
Masz tu siana, mordo luknij
Wciąż do mnie piszą ciągle młodociane prostytutki
Zajmij się swoją niszą pierdolonych gimbo kumpli
Króli gówna, wśród szczekających kundli
[Refren: Sentino]
Wymyślam Ci choróbsko i puszczam w eter ploty
Obrobią Ci tu dupsko za plecami jak cioty
Nie ma na to leków, psychiatry lub pomocy
Nie słuchaj co Ci mówią i spójrz na własne oczy
Suko jestem biznesmenem, biz-biznesmenem, b**h
Biznesmenem, a Ty śpisz, jak menel dziś
Biznesmenem, biz-biznesmenem, b**h
Biznesmenem, a Ty śpisz, jak menel dziś
[Zwrotka 2: Sentino]
Ten rap jest jak przedszkole, wszyscy strasznie elektrycznie
Na mnie reagują z racji dominacji genetycznej
Jak w szkole czasem byłem, to paliłem na Łacinie
A w wywiadach zawsze kogoś uraziłem w magazynie
Zawsze komuś tam podpadłem, bo mój kutas ich przerażał
A jak czyjaś chciała dotknąć, było czuć, że jest z żelaza
W każdym klubie był menadżer, który zrobił w końcu zakaz
Zawsze jakiś słaby raper musiał włączyć se Tupaca
A ich zdanie mam na końcówce siusiaka
Albo kochasz, albo chciałbyś
Mnie najchętniej zatłuc młotkiem, jak robaka
To co miedzy nami stoi, to jest kasa
Która wzięła się z talentu, do rapu, do patentów i przekrętów
Jebie maminsynków, dekadentów
Na tym rynku pełnym frędzli
Te kompleksy do Sentina na czterech z pięciu leżą w głębi
U nich wóda, u nas wino, mówi tu latino
Mają tyle klasy w sobie, poszliby się ruchać z świnia
[Refren: Sentino] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]