1. Znowu zostałem sam i jestem dumny z tego
Mimo, że do bram trumny pukam ślepo i w pokale dna
Gdy w upale dnia, temperatury na zewnątrz biegną za metą,
W maratonie, który natury inferno - tu pęka w szwach
I piach który od góry nade mną, gdy sięgam dna
Te kurwy natury na pewno tu będą i garnitury nabędą na bank
Ten świat z tektury i ferwor, rozpyla go w mak
Odpukaj z góry w to bzdurne drewno - knack knack
To piekło, wydostań mnie stąd nie stój jak można, jestem tu,
Poznaj i częstuj się, doznaj, wejdź już do środka
Nie chce cię spotkać to już wiesz - cóż, nie wiesz nic, nie można doznać
Nie poznasz treści tej od lat trzymanej w pięści na rozkład
Wszyscy odeszli na rozkaz, jesteś ty zaklęta w obraz groteski
Ktoś tu zbeszcześcił te kreski to fotomontaż powieści w kościach
Pudełko i kredki tragikomedii nagrobka
I kropka samotna w głębi okropna.
Ref x2
Tu nadzieja umiera ostatnia, zabiera marzenia,
Zaciera spojrzenia zwierciadła, zamienia w wspomnienia
Upadła bez mienia, zabiera sumienia a prawda
Nie ma znaczenia kiedy upada martwa...
2.
Puste butelki kręgi zataczają wokół tępy amok,
Błędy oplatają wstęgi na me ciało wciąż udając pokój
A czterem ścianom zaśpiewają w bloku
Mroku piosenki napisane żalą, znając je na opór - spokój
Dziś z boku staną, falą spalą się na popiół
Nigdy nie powstaną znowu, rozwalą to szare pandemonium
Całość w ogniu gnając na martwe podium
Nigdy już nie zagrają, spadając do gardeł mordu
Tak czarne w środku, życie obdarte ze skrzydeł i kontur
Wyblakły od liter strzygieł zmarłych od tortur
Tak czarno to widzę, a zdarte gardło przemokło, by rzec mi:
Szary kaptur zwycięstw nosi okropność
Nie chcę tego widzieć, nie chcę w szale w to brnąć wciąż
Zabierze ciszę jak najdalej niech zostanie samotność
Nie poddaje się po stokroć, dalej w talent idę
Bo póki ona tańczy wciąż - tu wszystko jest możliwe...
Ref x2
Tu nadzieja umiera ostatnia, zabiera marzenia,
Zaciera spojrzenia zwierciadła, zamienia w wspomnienia
Upadła bez mienia, zabiera sumienia a prawda
Nie ma znaczenia kiedy upada martwa...