[Verse 1]
A raz pewien kotek wlazł na płotek
Zwichnął se nogę, bo miał na płotek popęd
O żeż człowiek, ja pierdolę co za kot-man
Teraz jak w kotle gotuje się, powiesz
że z płotkiem - to nie przelewki
Wystawił go więc dostał depresji
Teraz tabletki, bezsenność i kreski
Jarał jak perszing i został bezdzietny
Bezwiedny, bez beki, bez floty na leki i dragi
Oj biedny bez swojej kobiety nie mógł se poradzić
Próbował się zabić, po alko prowadził
Chciał uderzyć w auto - niestety nie trafił
Chciał uderzyć w drzewo - wyjechał z Sahary
Dlaczego - bo nie był pijany
Bo koty to głąby z siedmioma życiami
Bo się nie nawali siedmioma litrami
Posiedział w więzieniu za handel dragami
Odkąd go złapali nigdy nie zapalił
A potem jak wyszedł, pomyślał że wali
Tą ciszę i wiszę testament dla Ali
Płoteczka zostawił nim miska spod pyska
Miseczka to pyszna, bajeczka, lecz jaki z niej morał:
Nie tykaj koteczka, a tym bardziej płotka