Budzi mnie sąsiad, zaczął walić w kaloryfer
Na nieszczęście jestem typem, co go wkurwia rano życie
Okej, jestem w domu, nawet obok leży ona
Chociaż w sumie nie pamiętam żebym przyszedł z nią tu wczoraj
Zerkam w lustro, nie wiem czy warto sprawdzać
Nie wiem czy ja to ja, bo nie wiem czyja to japa
Na podłodze kiepy, mokre plamy, smród po wódzie
Jakaś kartka na stole, na niej: "Bonson, jutro wrócę."
Kurwa. Czyje to pismo i kto wrócić ma tu dzisiaj?
Kim do chuja jest Bonson i co robi tu ta fifka
Dzwoni telefon, ktoś zostawił go na bank tu
- Jak tam Bonson? Wstałeś pewnie na niezłym kacu
- Yy. Sorry kurwa, jak można, z kim rozmawiam?
- Ej, co Ty, nie zamulaj. Dobrze żeś się poskładał
Chuj tam, rzucam telefon, odpalam szluga i siadam
Rozglądam się po tych ścianach jakbym szukał... Nie wiem
Przez okno słońce rozświetla dywan i ścianę
I dopiero teraz widzę, że tam nieźle narzygane nawet
Nie mam przebłysków kto tu był, z kim i po co
I dlaczego jest tu syf, i do chuja kim jest Bonson?
Słyszę, że wstała i woła mnie gdzieś z sypialni
Ale głos jakby nie ten, stan zaczyna być poważny
Patrzy na mnie jakby znała mnie od dawna
Jakby znała moje wady, moje stany, też co jadam
Jej uśmiech ładny i coś mówi do mnie szeptem
Tylko kurwa problem, że jej nie widziałem nigdy wcześniej
Przechodzi obok, w kuchni wstawia czajnik na gaz
I nie widzi, że się gapię tępo jak tu łazi naga
Chwyta za paczkę, w dłoni szlug i zapalniczka
Pewna siebie, tak, że nie wiem... Chyba czyta w moich myślach
Podchodzi, łapie za ramie, śmieje się cicho:
"Bonson, Twoja tożsamość znowu jebie się Ci, co?
Nic nowego, tylko musisz poleżeć
Ej, wyluzuj i prześpij, niedługo już wrócisz do siebie."