[Zwrotka 1: Hans] W górę garda, twarda, zdrowa mowa Kontra szalone słowa, nowa choroba szalonych głów Creutzweli ma w rządach, zarobieni na nierządach Ci, co w tym siedzą, wiedzą, że nie są sądzeni w sądach Immunitety, diety, bogactwo, pławią się w tym, wiją Jak robactwo w padlinie, czyja wina Nie ma winnych, zapomnij o winie Odpowiedzialność rozmyć, umywać ręce Wyprzeć się, pozbyć się chytrze podejrzeń Nikt na siebie nie weźmie, jeśli tylko coś jest źle Prawa są na papierze, masz go, tyś złotych To są też dla Ciebie, nie masz, nie dasz, to ci się je odbierze A obrońca z urzędu przyjdzie tylko posiedzieć W sprawiedliwość nie wierzę, dopóki sam jej nie wymierzę Jak dzikie zwierzę w plenerze, wymierzę, uderzę Dopóki nie leżę, dopóki dycham, póki nie zdycham Skoczę do gardła, to moja walka To moja sprawiedliwość, tak jak oni mają swoją Chcą by się ich bać tak, niech oni też się boją [Refren: Hans, Deep x4] Choroba podąża, jak niechciana ciąża Cierpi na nią Polska, creutzweli ma w rządach [Zwrotka 2: Deep] Ten, co był zerem, jest ministrem, a minister jest skończony Aby dopchać się do chlewa wstąpił do Samoobrony Ratuje się Flipem, zbiera ekipę, nie wyszło mu z wytrychem Po wyborach wróżę procentową stypę Jarosław nie ma konta, dla Flipera jest frajerem Bo gdy Fliper zdradzał żonę, Jarosław został premierem Teraz rządzi i dzieli, jak cezar braku, PAP mu nie żal Wsadził za dupy do ciupy Flipa, głównego żołnierza Ziobro kręci bez pamięci prawem, ma przy tym zabawę Tu politycy i agenci z opozycji są układem Nawet jeśli byli w Siciu, gdzie są sami czyści, święci Po odejściu z Siciu to zdemaskowani konfidenci PO ma za lidera Donalda, wielkiego cyca Co by chciał, ale się boi w polityce jak dziewica
Niby jest, ale go nie ma, niby mówi, ale bebla Nawet kopytek Rokita odszedł dawno z tego debla Wysłał żonę, gdzie czart nie może, tam kobietę poślą Żona mieli jęzorem, pewnie w domu było za głośno Wykorzystała to morda nasza, Kwach co nie trzeźwieje Naród stoi za nim murem, a świat z narodu się śmieje Wielki wódz, powrócił dumny, gruby i zawiany Plącze mu się język, bo stawiają mu szampany Creutzweli ma w rządach, w kraju mieszkają barany Dają nabrać się na szybkie zmiany i puste slogany [Refren] [Zwrotka 3: Hans] Gdzie ta godność, po rzekomej odnowie moralnej Gdy nie jest karane, kiedy gestem - heil Hitler Zamawia się pół litra, albo pięć piw, tak? Gdzie ta wolność, której nie było kiedyś? A teraz, jeśli wejdziesz między kaczki Musisz kwakać tak jak braćki, a kto kwacze inaczej Temu dziób w tubę, wyciągnąć teczkę i prokuraturę Mają potrzeby, aby Ciebie uderzyć Opór czynny i bierny, żeby wiedzieć trzeba przeżyć Twoje prawa idą w niebyt, dobra rada zaciśnij zęby Może zaboli mniej, gdy przygotujesz się lepiej Nastawisz się, że może być już tylko źle Albo gorzej niż jest, tylko proszę nie łam się Nie daj się, nie bój się ich, pokornie czekaj na dzień Gdy szyfr zamienisz w szyk, a za tobą stanie w szyk Milion takich jak my, przyjdzie czas, by tępić wszy Wyplenić robactwo i syf, wyleczyć państwo z nich Tam gdzie kończy się Polska, tam jest Kołchoz dla świń Tam gdzie gnije padlina, tam jest miejsce dla sępów Tam gdzie wije się żmija, pośród naszych ekskrementów To miejsce damy Wam, przestępcom Budujcie tam swój Babilon od samych fundamentów Wznieście wieżę Babel i zostańcie już w tym miejscu [Refren] Tekst - Rap Genius Polska