Zaproszono mnie na bankiet Ktoś już klepie ręką w plecy Długie suknie jak i żakiet Uśmiechają się kobiety Pan jest teraz taki znany Może powie coś śmiesznego Proszę bardzo, proszę z nami Wypijemy strzemiennego Kto artystów dziś nie lubi W nich jedyna jest nadzieja U nas ciągle same nudy Życie podłe, świat umiera Na bankiecie o, o, o, na bankiecie Na bankiecie o, o, o, na bankiecie
Zaraz będą przemówienia Coś mądrego powie prezes Kelner upadł z przemęczenia Widzi gwiazdki już na niebie Na bankiecie, na bankiecie Dla ozdoby towarzystwa Na parkiecie w toalecie Tu przydaje się artysta Między stolikami krążę I uśmiecham się ostrożnie Nagle głośno puszczam bąka I uciekam, gdzie pieprz rośnie Na bankiecie o, o, o, na bankiecie Na bankiecie o, o, o, na bankiecie